Korespondencja z Kairu
Bractwo Muzułmańskie podnosi się z kolan. Ale nie wiadomo, jakimi metodami – czy tylko, jak zapewniają nieuwięzieni liderzy, pokojowymi – zamierza odpowiedzieć na cios, który w zeszłym tygodniu zadała mu armia. Wsparta przez opozycję wszelkich odmian odsunęła od władzy wybranego ledwie rok temu prezydenta Mohameda Mursiego i zawiesiła przygotowaną przez islamistów konstytucję.
Od piątku, gdy zwolennicy Mursiego rozpoczęli masowe protesty, w starciach zginęło kilkadziesiąt osób, a setki zostały ranne. Na tym próba sił się nie skończy, przekonani są prawie wszyscy Egipcjanie, z którymi w weekend rozmawiałem.
– Ja już wożę w bagażniku kałasznikowa, bo brodaci młodzieńcy coś szykują – podkreślał czterdziestolatek, biznesmen z centrum Kairu. Lubi zachodni styl życia, któremu, jego zdaniem, rządy Bractwa zagrażały.
Gdzie jest mój głos
Młodzieńcy uczestniczący w odbywających się na przedmieściach stolicy wielkich protestach w obronie Mursiego rzadko są brodaci. Zachodniego stylu życia całkowicie nie odrzucają, ubierają się zazwyczaj w dżinsy i T-shirty. Odrzucają zachodnie podejście do wydarzeń w Egipcie.