– Dlaczego nazywają nas terrorystami, nie mieliśmy broni. Modliliśmy się, mężczyźni, kobiety i dzieci, nagle podjechały samochody, z których wysypali się żołnierze, rozproszyli gaz łzawiący. I zaczęli strzelać – opowiada Ali Salah, doktor farmacji, który przetrwał ostrzał i ratował rannych.
Teoria spiskowa
Ranny bibliotekarz Mahmud Fuad mówi, że nie wszyscy żołnierze chcieli strzelać pod koszarami. – Odmówili wykonania rozkazu i opróżnili magazynki – twierdzi.
Jeżeli się nie pomylił, to jest to pomyślna wiadomość dla Bractwa Muzułmańskiego. Bardzo liczy na rozłam wśród wojskowych. W oświadczeniu, w którym wyraża „głęboki ból i smutek z powodu śmierci męczenników", wspomina o pełnym zaufaniu do wspaniałej armii. Bo liczy, że nie weźmie ona udziału w spisku, który zaczął się od zamachu stanu przygotowanego przez grupę dowódców wojskowych.
Działali, zdaniem liderów Bractwa, po kryjomu po to, by zdławić demokratycznie wybrane władze i sprzeniewierzyć się konstytucji.
Nawet wśród przeciwników Mursiego krążą pogłoski potwierdzające podejrzenia, że część dowódców wojskowych wymusiła na szefie armii gen. Abdelu Fatahu as-Sisim postawienie Mursiemu w zeszły poniedziałek ultimatum. Dwa dni później armia pozbawiła go urzędu prezydenta, ku radości protestujących milionów zwolenników opozycji (teraz już tworzącej nowe władze).
As-Sisi uchodził bowiem za zaufanego islamistów, z tego powodu miał uzyskać rok temu stanowisko dowódcy Najwyższej Rady Sił Zbrojnych i ministra obrony.