Zespół ekspertów, którym kieruje szwedzki naukowiec Ake Sellstrom na zielone światło czekał od kwietnia. Rząd w Damaszku zgodził się na wpuszczenie inspektorów dopiero, gdy w mandacie ONZ umożliwiającym ich działanie znalazł się zapis, że zajmą się ustaleniem czy w ogóle broń chemiczna została wykorzystana, a nie kto je użył.
Misja, zanim jeszcze się rozpoczęła była krytykowana z powodu ograniczonego mandatu inspektorów. Problemem może się okazać także fakt, iż naukowcy będą prowadzić badania kilka miesięcy po rzekomych atakach chemicznych, co oznacza, że śladów użycia takiej broni na miejscu od dawna może już nie być. ONZ odpowiada na te zarzuty, że wciąż możliwe jest ustalenie podstawowych faktów, a sama obecność inspektorów może być środkiem odstraszającym dla przyszłych ataków chemicznych. „Ogromne poparcie społeczności międzynarodowej dla tego dochodzenia wskazuje, że użycie broni chemicznej przez którąkolwiek ze stron w jakimkolwiek przypadku uznane zostanie za skandaliczną zbrodnię" – oświadczył sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon.
W ciągu ostatnich miesięcy pojawiła się w Internecie seria klipów wideo, na których widać rzekome ofiary ataku chemicznego – ludzi dławiących się, z pianą na ustach i poparzeniami. Władze w Damaszku do ubiegłego roku stanowczo jednak zaprzeczały, że posiadają arsenały chemiczne (Syria jest jednym z sześciu państw, które nie podpisały konwencji zakazującej posiadania broni chemicznej). Gdy z powodu wojny zaczęło uciekać za granicę coraz więcej syryjskich naukowców, potwierdzili, że reżim Baszara Asada w ciągu roku może wyprodukować nawet kilka ton sarinu, tabunu, VX i gazu musztardowego.
Sprzyjające syryjskiej opozycji Waszyngton, Londyn i Paryż w ostatnich miesiącach powołując się na dane wywiadowcze informowały, że syryjska armia użyła w ograniczonej ilości sarinu. Syryjskie władze stanowczo temu zaprzeczyły. Jednocześnie Rosja, która jest głównym sojusznikiem Baszara Asada, informowała, że z jej dochodzenia wynika, że to rebelianci metodą chałupniczą wyprodukowali sarin i użyli go przeciw cywilom. Opozycja zaprzeczyła oskarżeniom.
Do najpoważniejszego z ataków chemicznych mogło dojść w Khan Assal, mieście położonym w okolicach Aleppo. Strony oskarżyły się wzajemnie, że użyto tam pocisków z trującym gazem, co doprowadziło do śmierci ponad 20 osób. Dziś właśnie tam mają jechać inspektorzy. Później odwiedzą jeszcze dwa miejsca, gdzie mogło dojść do ataków chemicznych.