Arogancki kłamca – w ten sposób chińskie media państwowe określają Bo odkąd wczoraj, podczas pierwszego dnia procesu odmówił przyznania się do stawianych mu zarzutów. Dziś pogrążyć miały go wyemitowane na sali sądowej zeznania jego żony, którą wcześniej usłyszała wyrok za morderstwo.
Sprawa Bo Xiliaia, niegdyś wschodzącej gwiazdy Politbiura i szefa partii w trzydziestomilionowym Chongqingu,uważany jest za największy skandal polityczny w Chinach od 1976 r. i porównywany z pokazowym procesem wdowy po Mao Zedongu i „Bandy czworga", który zakończył Rewolucję Kulturalną.
Bo został oskarżony o korupcję, nadużycie władzy i branie łapówek. Prokuratura do procesu przygotowywała się półtora roku i dopiero pod koniec lipca formalnie wniosła akt oskarżenia.
Wczoraj Bo oświadczył, że podczas przesłuchań przyznał się do winy, bo wywierano na niego presję i że zrobił to wbrew własnej woli. Utrzymuje również, że nie znał biznesmenów oskarżających go o przyjmowanie łapówek oraz nic nie wiedział o przysługach i prezentach dla jego żony i syna.
W wyemitowanym dziś w sądzie zeznaniu jego żona, Gu Kailai pytana, czy Bo wiedział o biletach lotniczych i innych prezentach, np. drogich owocach morza, oferowanych rodzinie przez biznesmena Xu Minga, odparła, że „musiał być tego świadomy". Nazwała Xu również wieloletnim przyjacielem rodziny. Zeznała również, że w zamian jej mąż pomógł biznesmenowi kupić m.in. lokalny klub piłkarski. Bo Xilai mąż uznał te zeznania za „groteskowe" i kwestionował ich wiarygodność oraz zdrowie psychiczne żony.