W ubiegłym roku państwa utrzymujące kontakty gospodarcze z Unia Europejską wprowadziły co najmniej 150 ograniczeń handlu, podczas gdy zanotowano tylko 18 ułatwień. Wprawdzie tendencja ta osłabła nieco w stosunku do roku 2011, ale nadal jest wyraźnie zauważalna. Bruksela za szczególnie niekorzystne dla rozwoju handlu międzynarodowego uznaje gwałtowne podwyższanie stawek celnych, administracyjne wymogi zakupu towarów miejscowej produkcji i sztuczną ochronę lokalnego rynku.

Karel de Gucht, unijny komisarz ds. handlu stwierdził, że działania takie podejmowane są mimo ustaleń uzgadnianych oficjalnie na szczytach grupy G-20. Zwrócił tez uwagę na to, że wbrew pozorom protekcjonizm w dłuższej perspektywie przyczynia się do spowolnienia wzrostu i utrudnia pokonywanie globalnego kryzysu.

Unijny dokument jako negatywny przykład pokazuje Brazylię, która wraz z Argentyną, Rosją i Ukrainą szczególnie często decydowała się na podnoszenie stawek celnych. Za szczególnie szkodliwą praktykę uznano brazylijski wymóg przenoszenia na obszar kraju firm chcących startować w miejscowych przetargach (podobne praktyki stwierdzono też w Indiach i w Argentynie).

Brazylia i Indonezja najostrzej bronią całych dziedzin własnego przemysłu, choć per saldo skutki takich posunięć mogą być wręcz szkodliwe dla konsumentów i innych, „niechronionych" branż gospodarki.

W przypadku kilkunastu państw raport UE stwierdza wręcz naruszenie zobowiązań przyjętych w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Nierzadko zdarza się, że państwa członkowskie organizacji domagają się przestrzegania zasad od innych, same zaś szukają sposobów, by je ominąć.