Przed środową debatą w Zgromadzeniu Narodowym, która ma być poświęcona ewentualnemu uderzeniu na reżim Baszara Asada, Pałac Elizejski przyznał, że „prezydent bardzo poważnie myśli o zorganizowaniu formalnego głosowania w tej sprawie".
„Pierwotne plany Hollande'a były inne. Ale kiedy okazało się, że pomysł interwencji odrzuciła brytyjska Izba Gmin, prezydent zastanawia się, czy nie zmienić zdania" – podają cytowane przez „Le Monde" źródła z Pałacu Elizejskiego.
Formalnego głosowania domaga się prawicowa opozycja.
– W przeciwieństwie do wcześniejszych interwencji Francji na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Libii i Mali, tym razem operacja odbędzie się poza ramami ONZ. To zerwanie pewnej tradycji. Parlament musi się w tej sprawie wypowiedzieć – argumentuje Alain Juppe, były minister spraw zagranicznych. – Spośród trzech wielkich demokracji, które rozważały atak tylko we Francji, parlament miałby się nie wypowiadać. To nie byłoby dobre rozwiązanie – wtóruje prezydent Francji w latach 1974–1981 Valerie Giscard D'Estaing.
Głosowanie miałoby się odbyć dopiero za kilka dni. Jego wynik na razie wydaje się jednak przesądzony, bo tylko około połowy deputowanych prawicowych jest przeciw uderzeniu. Jego gorącym zwolennikiem pozostaje natomiast poprzednik Hollande'a Nicolas Sarkozy. Przede wszystkim jednak decyzję prezydenta popierają socjaliści, największe ugrupowanie w parlamencie.