Z sondażu przeprowadzonego dla sieci telewizyjnej ZDF wynika także, że już 32 proc. respondentów widziałoby na urzędzie kanclerskim lidera SPD Peera Steinbruecka wobec 20 proc. w poprzedniej tego typu ankiecie.
Niepokojący dla Merkel jest też inny sondaż przeprowadzony dla kanału telewizyjnego ARD. Jeśli się on spełni, 40 proc. wyborców postawi na CDU/CSU, ale tylko 5 proc. na partnera koalicyjnego pani kanclerz, liberalną FDP. To dokładnie tyle, ile potrzeba, aby wprowadzić deputowanych do Bundestagu. Wystarczy, aby liczba zwolenników liberałów okazała się nieco mniejsza, a Merkel będzie musiała szukać innego partnera do tworzenia rządu.
Według sondażu ARD możliwa byłaby nawet alternatywna koalicja, bez udziału chadeków. Składałaby się ona z SPD (28 proc.), Zielonych (10 proc.) i postkomunistycznej Die Linke (8 proc.). Tyle że Steinbrueck zapowiedział, że z tą ostatnią formacją nie utworzy rządu.
W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobne jest powstanie wielkiej koalicji, rządu popieranego przez CDU i SPD. To opcja zakładająca utrzymanie przez Merkel urzędu kanclerskiego, ale z wyraźnie mniejszym polem manewru dla pani kanclerz.
Testem na to, co się stanie za tydzień na poziomie całej Republiki Federalnej, były w niedzielę wybory regionalne w Bawarii. Z ostatnich sondaży wynikało, że CSU, siostrzana partia CDU, mogła liczyć nawet na 47 proc. głosów i samodzielnie zbudować większość. Według tej ankiety SPD otrzyma zaledwie 18-procentowe poparcie.