Pani kanclerz po raz trzeci. Pisze Piotr Jendroszczyk

Niemcy wybierają w niedzielę nowy Bundestag. Angelę Merkel właściwie wybrali już wcześniej.

Aktualizacja: 21.09.2013 10:05 Publikacja: 21.09.2013 01:25

Pani kanclerz po raz trzeci. Pisze Piotr Jendroszczyk

Foto: AFP

To czwarte wybory, w których chadeckiej CDU przewodzi Angela Merkel. Dwa razy je wygrała: osiem lat temu i powtórzyła swój sukces przed czterema laty. Raz przegrała w 2002 roku, ale nie w wyniku głosowania, lecz godząc się na kandydaturę Edmunda Stoibera, potężnego wtedy premiera Bawarii i szefa bawarskiej chadecji CSU.

To on przegrał o włos z socjaldemokratą i ówczesnym kanclerzem Gerhardem Schröderem. Od tego czasu Angela Merkel nie ma już konkurentów w całym obozie niemieckiej chadecji. Teraz musi wygrać jedynie z Peerem Steinbrückiem, kandydatem na kanclerza z ramienia SPD. Tej samej SPD, która pod przywództwem Schrödera zdobyła się na rzecz niewiarygodną w postaci programu znanego pod nazwą Agenda 2010. Był to cały pakiet reform liberalizacji skostniałego rynku pracy. Związki zawodowe i miliony niemieckich pracowników przecierały oczy ze zdumienia, że to właśnie socjaldemokraci ograniczyli ich przywileje rozbudowywane konsekwentnie od czasów Bismarcka. Ci sami socjaldemokraci, którzy przez większą cześć swej historii walczyli z kapitalizmem.

Dla wielu spośród tych, którzy na reformach stracili, było i jest nadal obojętne, że dzięki temu niemiecka gospodarka stanęła na nogi, odzyskując konkurencyjność. – SPD ukształtowała Niemcy, wychodząc poza swe interesy partyjne – przypomniała kilka miesięcy temu Angela Merkel z okazji uroczystości 150-lecia niemieckiej socjaldemokracji. SPD zapłaciła za to ogromną cenę, tracąc niemal połowę swych członków i miliony zwolenników. Jeszcze w 2005 roku zdobyła 34,2 proc. głosów. Cztery lata później już tylko 23 proc. Dzisiaj może liczyć co najwyżej na 26 proc. poparcia. Nie może się równać z CDU/CSU z sondażowym poparciem na poziomie 40 proc. Angela Merkel i jej partia nie mają więc praktycznie z kim przegrać.

Szampan już się mrozi

– Peer Steinbrück nie ma najmniejszych szans, aby wygrać z Angelą Merkel – mówi „Rz” prof. Werner Patzelt, politolog. Jego kampania wyborcza kuleje od samego początku, gdy jesienią ubiegłego roku uzyskał nominację SPD na kandydata na kanclerza. Media natychmiast przypomniały, że jest milionerem zarabiającym rekordowe sumy na wykładach. Że jest w gruncie rzeczy po drugiej stronie – zaprzyjaźniony z bosami niemieckiej gospodarki. Nie służyły mu dobrze wypowiedzi, że pensja kanclerza Niemiec, czyli 18 tys. euro, jest za niska czy wyznanie, że nie kupuje nigdy wina poniżej 5 euro za butelkę, które piją miliony Niemców.

– Steinbrück prowadzi właściwie kampanię na rzecz Angeli Merkel – pisał konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, przypominając, że nie wyciągnął wniosków z porażek wyborczych wielu kandydatów na kanclerzy z poprzednich dziesięcioleci. Przypomniano, że jako minister finansów w pierwszym rządzie Angeli Merkel groził Szwajcarii wysłaniem kawalerii, która miałaby zmusić ten kraj do ujawnienia nazwisk niemieckich oszustów podatkowych lokujących tam swe fortuny. W ostatnich miesiącach zaliczył kilka innych wpadek. – To zadziwiające, jak Steinbrück demontował sam siebie – tłumaczył „Rz” Klaus Schroeder, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.

Prof. Gertrud  Höhler: system Merkel opiera się na lemingach i sługusach

Dobrze zaprezentował się w telewizyjnej debacie przedwyborczej z Angelą Merkel, ale przegrał z nią w 15 z 16 kategorii oceniających przymioty osobiste w badaniach renomowanego instytutu demoskopii Allensbach. Począwszy od oceny inteligencji obojga kandydatów poprzez takie cechy jak odwaga, znajomość rzeczy, jasność wypowiedzi czy bycie „typowym Niemcem”, po ocenę poziomu wywoływanej sympatii. Wygrał jedynie w kategorii „wyśmienity mówca”. To ocena druzgocąca, na którą zapewne Steinbrück nie zasłużył, ale musiały mieć na nią wpływ nieprzychylne informacje medialne. Tygodnik „Der Spiegel” nazwał w ostatnim przedwyborczym numerze bez ogródek klownem. Jedną z przyczyn takiej oceny było zdjęcie zamieszczone na tytułowej stronie weekendowego magazynu liberalnej „Süddeutsche Zeitung”. Kandydat na kanclerza pokazuje tam w obraźliwym geście wyciągnięty środkowy palec lewej ręki. Na umieszczenie tego zdjęcia sam wyraził zgodę. Kontrastuje ono mocno ze splecionymi emanującymi spokojem dłońmi kanclerz Merkel wypełniającymi przeogromny plakat w pobliżu berlińskiego Hauptbahnhof, dworca głównego. – W takiej sytuacji Angela Merkel może już spokojnie chłodzić szampana na zakończenie niedzielnego wieczoru.

System Merkel

Najpotężniejsza kobieta świata – tak nazywają raz po raz Merkel anglosaskie media. – Szara myszka, kobieta w masce, niedoceniana, niedowierzająca, matematyczka władzy, żelazna Angie, wyrafinowana, osamotniona – to najczęściej pojawiające się od lat określenia związane z nazwiskiem Angeli Merkel w samych Niemczech. Miała 35 lat, gdy upadł mur berliński, była wychowana w NRD i nie interesowała się polityką. Weszła w nią bez uprzedzeń i kompleksów i potraktowała jak równanie matematyczne. – Przesiąkła polityczną atmosferą, jak gąbka wchłaniając wszystko z energią nuworysza – mówi Christoph Schwannicke z magazynu „Cicero”. Jest od lat najbardziej popularnym politykiem w Niemczech. Obecnie wyprzedza ją jedynie prezydent Joachim Gauck.

Ale jest inna strona, którą z pewną przesadą przedstawia prof. Gertrud Höhler w biografii, która ukazała się właśnie w polskich księgarniach. Z książki zatytułowanej „Matka chrzestna. Jak Angela Merkel przebudowuje Niemcy” można się dowiedzieć, jak wielką jest oszustką, manipulatorką i jak z potulnego baranka przekształciła się w wilczycę, czyli przywódczynię stada, w którym nie ma miejsca dla nikogo, kto mógłby zagrozić jej pozycji. – System Merkel opiera się na lemingach i sługusach – pisze autorka. Porównuje Angelę Merkel do kierowcy doświadczalnego kierującego prototypem pojazdu no name, no shape, no label. Posługuje się przy tym, zdaniem Höhler, cytatami ze świata cudzych wartości: zaufanie, dyscyplina, stabilność.

Zdaniem autorki Merkel jest nie tylko groźna dla swych współobywateli, ale dla Europy, którą manipuluje nie tyle w interesie Niemiec, co determinowana swym charakterem. – Dążąc do realizacji swych celów, nie przestrzega ani traktatów unijnych, ani niemieckiej konstytucji – pisze krytyczna do bólu pani profesor. O relatywizmie pani kanclerz oraz jej „kryptoautorytarnych” rządach można przeczytać znacznie więcej na niemal każdej stronie tej biografii.

Niemiecka Europa z Polską w tle

Tak jak Gertrud Höhler postrzegają Angelę Merkel całe narody w ogarniętej kryzysem Europie. W Grecji czy Hiszpanii pojawiają się regularnie jej karykatury z wąsami à la Hitler. – Niemcy nie mają już żadnych hamulców w prezentacji swej potęgi. Angela Merkel narzuca swą wizję Europie bez kompleksów – ocenia w „Le Figaro” Bruno Le Maire, deputowany UMP, ugrupowania byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego. Takie opinie spotkać można w każdej europejskiej stolicy.

Dlatego że Niemcy pod przywództwem Merkel nie są gotowe przyjąć jeszcze większej finansowej odpowiedzialności za ratowanie euro, uwspólnotowienia długów państw zagrożonych bankructwem poprzez wprowadzenie euroobligacji czy wzdragają się przed pomysłami umorzenia części długów Grecji. – Na tym właśnie polega różnica pomiędzy nami (chadecją – przyp. red.) a SPD – udowadniała niedawno Angela Merkel.

To brak energicznych działań i zdecydowanego przywództwa zarzucił dwa lata temu Angeli Merkel w swym berlińskim przemówieniu Radosław Sikorski. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Kanclerz Merkel nie zmieniła strategii zawartej w formule najpierw oszczędności i uporządkowanie finansów publicznych, potem zobaczymy, co dalej.

Donald Tusk prezentuje wielkie zrozumienie dla modelu działania pani kanclerz. – Gdyby kanclerzem Niemiec w ostatnich kilkunastu miesiącach była inna osoba o innym temperamencie i innym podejściu do polityki niż Angela Merkel, to mogłoby dojść do czarnego scenariusza – oświadczył w kwietniu w Berlinie, mając na myśli Europę. Wziął wtedy udział w dyskusji zorganizowanej przez wydawcę biografii Angeli Merkel autorstwa Stefana Korneliusa z „Süddeutsche Zeitung”. Dotarł do dokumentów o polskich korzeniach dziadka pani Merkel. Nazywał się Ludwig Kazmierczak i urodził się w Poznaniu. Dopiero w 1930 roku zmienił nazwisko na Kasner (panieńskie nazwisko pani kanclerz).

Tusk postawił w Berlinie pytanie o dominację we Wspólnocie. Sam na nie odpowiedział, mówiąc, że niemieckie przywództwo powinno prezentować cechy, jakie dziś ma kanclerz Merkel: zrozumienie i delikatność w postępowaniu z innymi oraz zanurzenie w historii. Ze swej strony pani Merkel zapewniała: „Hegemonia jest mi całkiem obca”.

Przekonywała równocześnie, że celem Niemiec jako największej gospodarki europejskiej jest, aby i w przyszłości były „w czołówce”. Oboje byli zgodni, że relacje polsko-niemieckie nigdy nie były tak dobre jak dzisiaj, co nie znaczy, że wszystko jest już w najlepszym porządku.

Nie jest też wszystko w porządku z Europą. Lecz ten temat w kampanii wyborczej był nieobecny. Nie pomogło pojawienie się na scenie politycznej nowego ugrupowania: Alternatywy dla Niemiec. Partii eurosceptycznej domagającej się wycofania Niemiec ze strefy euro, nowej dyskusji na temat pakietów pomocowych dla Grecji i zagrożonych państw. Nie ożywiła dyskusji na ten temat nawet niespodziewana wypowiedź ministra finansów Wolfganga Schäublego o konieczności dalszego finansowania Grecji ponad oba pakiety pomocowe opiewające w sumie na 240 mld euro. – Wiosną przyszłego roku dokonamy oceny sytuacji w Grecji – oświadczyła krótko pani kanclerz oskarżana o narzucanie Grecji, Portugalii czy Hiszpanii drastycznych warunków oszczędnościowych.

– Merkel jest na wskroś pragmatyczna i gotowa zgodzić się nawet na euroobligacje, jeżeli dojdzie do koalicji CDU/CSU z SPD – przekonuje „Rz” prof. Dirk Meyer, ekonomista z uniwersytetu w Hamburgu. Jest jednak przekonany, że gdyby doszło do kontynuacji obecnych rządów CDU/CSU w sojuszu z liberałami z FDP, nie można wykluczyć, iż Grecja zmuszona zostanie do opuszczenia eurogrupy, a Berlin nie kiwnie palcem.

– Paryż jest przygotowany na różne scenariusze. Nie brak nadziei, że pani Merkel złagodnieje po wyborach, co ułatwi porozumienie z prezydentem Francois Hollande’em w sprawach Europy – mówi „Rz” Georges Mink z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych.

To czwarte wybory, w których chadeckiej CDU przewodzi Angela Merkel. Dwa razy je wygrała: osiem lat temu i powtórzyła swój sukces przed czterema laty. Raz przegrała w 2002 roku, ale nie w wyniku głosowania, lecz godząc się na kandydaturę Edmunda Stoibera, potężnego wtedy premiera Bawarii i szefa bawarskiej chadecji CSU.

To on przegrał o włos z socjaldemokratą i ówczesnym kanclerzem Gerhardem Schröderem. Od tego czasu Angela Merkel nie ma już konkurentów w całym obozie niemieckiej chadecji. Teraz musi wygrać jedynie z Peerem Steinbrückiem, kandydatem na kanclerza z ramienia SPD. Tej samej SPD, która pod przywództwem Schrödera zdobyła się na rzecz niewiarygodną w postaci programu znanego pod nazwą Agenda 2010. Był to cały pakiet reform liberalizacji skostniałego rynku pracy. Związki zawodowe i miliony niemieckich pracowników przecierały oczy ze zdumienia, że to właśnie socjaldemokraci ograniczyli ich przywileje rozbudowywane konsekwentnie od czasów Bismarcka. Ci sami socjaldemokraci, którzy przez większą cześć swej historii walczyli z kapitalizmem.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021