Nie widać nawet na horyzoncie kształtu przyszłego rządu kanclerz Angeli Merkel. Negocjacje w sprawie utworzenia wielkiej koalicji (CDU/CSU z SPD) trwają już miesiąc. – Do końca listopada będzie gotowe porozumienie koalicyjne – zapewnia Volker Kauder, szef frakcji CDU/CSU w Bundestagu.
Nie oznacza to jednak automatycznie zakończenia maratonu tworzenia rządu. Umowa koalicyjna musi zostać jeszcze zaakceptowana przez prawie półmilionową rzeszę członków SPD. A z tym może być niemały kłopot.
– Gdybyśmy mieli głosować teraz, wynik byłby zdecydowanie negatywny. SPD nie powinno się obawiać nowych wyborów – mówił kilka dni temu Klaus Barthel, przywódca tzw. pracowniczego skrzydła w SPD, związanego ze związkami zawodowymi. Klaus Wowereit, burmistrz Berlina, jest zdania, że w partii panuje „wielki emocjonalny opór przeciwko koalicji z CDU/CSU".
Negocjacji nie ułatwia też afera szpiegowska z udziałem amerykańskich służb. Sprawą zajął się wczoraj Bundestag na specjalnym posiedzeniu, krytykując postępowanie Waszyngtonu. Opozycja skoncentrowała się na atakowaniu samego rządu za brak zdecydowania w żądaniu wyczerpujących wyjaśnień od USA. Wkrótce jednak do Berlina zawita sekretarz stanu John Kerry z misją naprawienia szkód politycznych.
Czasu coraz mniej
Niemiecka konstytucja nie przewiduje żadnego nieprzekraczalnego terminu, w którym miałoby nastąpić głosowanie w Bundestagu na temat przyszłego szefa rządu. Może nim być jedynie Angela Merkel, szefowa zwycięskiego ugrupowania. Niewykluczone, że rząd ukonstytuuje się dopiero w przyszłym roku, w każdym razie dopiero wtedy zacznie de facto funkcjonować.