Nie wszyscy rebelianci są redykałami, przynajmniej nie na początku
Już po śmierci Buraka organizacja radykałów islamskich działająca w Syrii opublikowała jednak na YouTubie zdjęcia, na których przedstawia go jako Abu Abdullaha at-Turkiego (takie imię miał przyjąć, gdy zaczął walczyć). Pozuje na nich z karabinem maszynowym, a twarz ma zasłoniętą chustą, jak inni dżihadyści. Organizacja twierdzi, że „opuścił dom, by w imię Allaha walczyć z niesprawiedliwością reżimu Baszara Asada", a jego celem byli „niewierni".
Brat Buraka, Mustafa, uważa, że to bzdury: – Twierdził, że pieniądze i kariera nie są dla niego ważne. Oglądał filmy ze stref konfliktów i był straceńczo przekonany, że musi tam jechać, by pomagać ofiarom. W Syrii chciał ochraniać konwoje z pomocą humanitarną i tylko po to był mu karabin. Reszta to zwykła manipulacja.
Jeśli Burak Karan pojechał jednak do Syrii po to, by związać się tam z islamskimi radykałami, nie byłby pierwszym Europejczykiem, który przyjął islam od razu w jego radykalnej formie. Takie historie regularnie powtarzają się od lat. Niemieckiego neonazistę Stevena Smyreka skazano za planowanie samobójczej misji dla Hezbollahu. Kolejny skazany, Włoch Domenico Quaranta, próbował zabić dziesiątki ludzi w metrze na Sycylii. Germaine Lindsay sześć lat po tym, jak zapisał się na pierwszą lekcje arabskiego w jednej z londyńskich szkół, wysadził się w tym właśnie mieście w autobusie, w efekcie czego zabił 26 osób. A to tylko fragment znacznie dłuższej listy terrorystów-neofitów.
Burak Karan nie jest nawet pierwszym zachodnim sportowcem, który mógł obrać taką drogę, ani nawet najgroźniejszym z nich. Yann Nsaku, były zawodowy piłkarz (grał w brytyjskich klubach, ale przerwał karierę w 2011 r. po kontuzji kolana), wraz z niedoszłym gwiazdorem rapu Jeremim Louis-Sidneyem stał na czele siatki terrorystycznej działającej we Francji. Zanim rozbito ją w ubiegłym roku, dokonała serii ataków na synagogi i żydowskie sklepy, a celem grupy miało być zmienienie Francji w islamski kalifat. Niewątpliwie dużo niebezpieczniejszy od Buraka Karaba okazał się również mający tunezyjskie korzenie Nizar ben Abdelaziz Trabelsi, który niegdyś karierę robił w Fortuna Düsseldorf i FC Wuppertal, a teraz odsiaduje wyrok za nielegalne posiadanie broni i przynależność do „organizacji zbrojnej".
Wyjątkowe w historii Buraka Karana nie jest również to, iż pojechał do Syrii. Walczy tam dziś m.in. co najmniej 220 Niemców (to informacja podana Reutersowi przez szefa niemieckiego kontrwywiadu Hansa-Georga Maassena), prawie dwa razy tyle Francuzów i około 150 Belgów. Amerykańskie i europejskie służby już od jakiegoś czasu alarmują, że najpoważniejszym zagrożeniem wcale nie jest to, że młodzi muzułmanie z Zachodu wyjeżdżają na syryjską wojnę, ale że po tym, jak nauczą się tam wojaczki i zradykalizują, będą chcieli wrócić w rodzinne strony i tam prowadzić swoją świętą wojnę. Andrew Parker, szef brytyjskiej służby bezpieczeństwa MI5, podczas niedawnego przesłuchania w parlamencie mówił o „setkach obywateli", którzy wyjechali do Syrii. – Prawdziwe niebezpieczeństwo tkwi w tym, że osobnicy z Al-Kaidy, spotykając Brytyjczyków, którzy chcą się zaangażować w działalność terrorystyczną, zachęcają ich nie do tego, by walczyli na miejscu, ale żeby wrócili do domu – podkreślał Parker.