Był jednym z najbardziej kontrowersyjnych izraelskich polityków.
Jego kariera skończyła się niespodziewanie w styczniu 2006 r. Właśnie założył nową partię i wszystko zapowiadało, że ma szansę wywrócić do góry nogami porządek na izraelskiej scenie politycznej. Sondaże wskazywały, że po raz trzeci będzie premierem. Wtedy właśnie - po przeszło pół wieku na scenie politycznej - zniknął z niej. Po rozległym wylewie zapadł w śpiączkę. Lekarze od początku twierdzili, że nigdy nie wróci do normalnego życia.
Urodzony 27 lutego 1928 r. w rządzonej przez Brytyjczyków Palestynie był synem imigrantów pochodzących z terenów dzisiejszej Białorusi. W wieku lat 17. wstąpił do armii i to jej chciał poświęcić życie. W kolejnych latach brał udział we wszystkich pięciu wojnach izraelsko-arabskich, dwa razy odniósł w boju poważne obrażenia. Podczas wojny w 1973 r. dowodził 27 tys. izraelskich żołnierzy. Wkrótce potem uznano go za bohatera narodowego.
Jego przeciwnicy wiązali go jednak z masowym mordem cywilów arabskich po tym, jak w latach 50. dowodził całą serią antyarabskich operacji odwetowych. W 1953 r. kierował m.in. kampanią zorganizowaną po zabójstwie trzech Izraelczyków. Jego żołnierze podpalili 45 domów arabskich we wsi Kibija, zabijając 69 osób, z czego połowa ofiar to kobiety i dzieci.
Niespełna 20 lat później, po wejściu armii izraelskiej do Libanu, jej żołnierze pozwolili miejscowej chrześcijańskiej milicji wkroczyć na teren obozów palestyńskich Sabra i Szatila. Zginęło od kilkuset do nawet 3,5 tys. ludzi. Szaron był wówczas szefem resortu obrony i głównym inicjatorem inwazji na Liban w 1982 r. Specjalna komisja izraelskiego parlamentu uznała później, że pośrednio ponosił odpowiedzialność za rzeź. Kosztowało go to stanowisko ministra obrony.