Taka informacja nie byłaby zaskoczeniem, gdyby nie to, że w niedzielę sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon zaprosił Irańczyków na odbywające się pod patronatem jego organizacji spotkanie. Zapewne zakładał, że bez uczestnictwa tak ważnego w regionie bliskowschodnim kraju, kluczowego sojusznika reżimu Baszara Asada, szanse na zakończenie wojny w Syrii są marne. A jest to najkrwawsza obecnie wojna na świecie, opinia publiczna raz po raz wyraża oburzenie, że mocarstwa i organizacje międzynarodowe nic nie robią, by ją zakończyć.
Ban Ki-moon w ciągu doby wycofał jednak zaproszenie, bo konferencja mogła stracić sens z innego powodu – nie pojawiliby się na niej przedstawiciele syryjskiej opozycji. Szef ONZ uległ też, jak spekulowały amerykańskie media, naciskom z USA i z Arabii Saudyjskiej, głównego rywala Iranu w regionie i sponsora ugrupowań walczących z Asadem.
– To nie jest tak, że bez bezpośredniego udziału Irańczyków w rozmowach pokój w Syrii nie jest możliwy – powiedział „Rz" Richard Dalton, ekspert londyńskiego instytutu Chatham House, były ambasador Wielkiej Brytanii w Teheranie. – Bierze w nich przecież udział Rosja, inny ważny gracz wspierający Asada, a ona będzie się konsultowała z Iranem. W ten nieformalny sposób Iran będzie brany pod uwagę w czasie konferencji w Szwajcarii. I zaangażowany we wprowadzanie w życie tego, co ustalą inni.
Słowa brytyjskiego eksperta potwierdza zachowanie Moskwy, która co prawda wycofanie zaproszenia dla Teheranu nazwała błędem, ale nie uznała za katastrofę.
Szef irańskiego MSZ Mohamad Dżawad Zarif, który reprezentowałby swój kraj na konferencji zwanej Genewa II, uznał wczoraj wycofanie zaproszenia za godne pożałowania. Przyznał, że Iran chciał uczestniczyć w spotkaniu bez warunków wstępnych. Oznacza to, że nie godzi się na uznanie dotyczących zakończenia konfliktu syryjskiego ustaleń Genewy I z czerwca 2012 r. Jest tam mowa o okresie przejściowym do wybrania w demokratycznych i wolnych wyborach nowych władz. Wcześniej miałby powstać tymczasowy rząd złożony z przedstawicieli obecnych władz i opozycji.