W wielu krajach świata symbole nazistowskie są zakazane. Jednak nie w Izraelu. Kto więc publicznie demonstruje swastykę, nie musi się liczyć z żadnymi konsekwencjami prawnymi. Ale to ma się obecnie zmienić. W Knesecie pojawiły się pomysły penalizacji demonstracji symboli nazistowskich, jak np. swastyka czy pozdrowienie nazistowskie. Projekty dwu wniesionych przez Szimona Ohajona z partii Nasz Dom Izrael zdobyły kilka dni temu poparcie 44 deputowanych przy zaledwie 17 głosujących przeciwko. Tym sposobem będą przedmiotem dalszej procedury legislacyjnej i niewykluczone, że zdobędą poparcie większości spośród 120 deputowanych izraelskiego parlamentu. Tym bardziej że skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael jest w sojuszu z Likudem, partią premiera Benjamina Netanjahu.
Kara za nazwanie kogoś „nazistą" ma wynosić 100 tys. szekli grzywny (ok. 21 tys. dolarów) lub pół roku więzienia. Podobnie za „niewłaściwe" demonstrowanie symboli nazistowskich.
Bez żółtej gwiazdy
Nie zaliczono do nich żółtej gwiazdy, którą do noszenia zmuszeni zostali Żydzi za czasów nazistowskich. Nie powinno być też karane noszenie w czasie demonstracji i wieców więziennych pasiaków z niemieckich obozów zagłady. Takich, w jakie ubrano kilka lat temu dzieci ze środowiska jerozolimskich ortodoksyjnych Żydów w czasie jednej z antyrządowych demonstracji. Dyskutował o tym cały Izrael. Ortodoksyjni Żydzi pragnęli w ten sposób zaprotestować przeciwko ich rzekomemu prześladowaniu przez państwo żydowskie. Do takich zaliczane są plany powoływania ortodoksyjnych Żydów do wojska oraz ograniczenia pomocy finansowej dla społeczności żydowskich ortodoksów.
– Chodzi nam przede wszystkim o zapobieganie okazywania braku szacunku dla Holokaustu – tłumaczy Szimon Ohajon, inicjator projektów nowych ustaw. Jego ugrupowanie pragnie przy ich pomocy walczyć także z antysemityzmem. Nikt nie mówi tego głośno, ale chodzi tu o zwalczanie takich zjawisk, jak transparenty pojawiające się na terenach palestyńskich z napisami, że Hitler powinien był zgładzić znacznie więcej Żydów.
– Zakaz symboliki nazistowskiej nie jest dobrym pomysłem nie tylko dlatego, że jest nie do pogodzenia z wolnością wypowiedzi – tłumaczy „Rz" prof. Joram Peri, izraelski politolog z University of Maryland. Jego zdaniem, gdzie jak gdzie, ale w Izraelu nie ma najmniejszej potrzeby takiej regulacji, gdyż nawet przezwiska w rodzaju „nazista" są w pewnym sensie oderwane od historycznego kontekstu. – Nikt nie podaje w ten sposób w wątpliwość prawdy historycznej, a samo słowo „nazista" oznacza raczej kogoś, kto po prostu gotów jest zabijać – mówi Joram Peri. Zgodnie z taką interpretacją określenie „nazista" to synonim potencjalnego mordercy i nie ma o co kruszyć kopii.