Do tragedii doszło w środę nad ranem. Specjalne oddziały milicji Berkut starały się zepchnąć kilkuset manifestantów broniących barykad na ulicy Hruszewskiego prowadzącej do ukraińskiego parlamentu. Wtedy pady strzały.
Jak później stwierdzili prokuratorzy, dwóch mężczyzn zostało zabitych z broni palnej. Jednego trafiono w serce, drugi został wielokrotnie postrzelony. Trzeci mężczyzna spadł z wysokiej kolumny, na którą uciekł przed funkcjonariuszami Berkutu.
Wśród ofiar jest białoruski obrońca praw człowieka Michaił Żyzniewski, który uciekł przed reżimem Aleksandra Łukaszenki już w 2005 r., a także młody ormiański artysta Siergiej Nikojan. Wieczorem lekarze ze sztabu kryzysowego mówili o dwóch kolejnych ofiarach śmiertelnych.
– Władza zrobi wszystko, aby obronić swoje gabinety, swoją pozycję. Dlatego wydali Berkutowi nakaz bicia, napadania na ludzi – mówiła na gorąco „Rz" Anna Wąchockaja, rzeczniczka koordynatora akcji protestacyjnej Ołeksandra Turczynowa.
Po południu rząd zniósł zakaz użycia przez Berkut armatek wodnych mimo ostrego mrozu. Na ulicach pojawiły się pojazdy opancerzone, a z niepotwierdzonych informacji ukraińskich mediów wynikało, że do stolicy kierują się kolumny czołgów.