Impas wyraźnie frustruje protestujących od ponad dwóch miesięcy Ukraińców. W czwartek odbył się ogólnoukraiński, godzinny strajk ostrzegawczy.
Liczbę uczestniczących w strajku ludzi trudno jednak uznać za sukces – protesty odbyły się głównie na zachodzie kraju i nie przekroczyły liczby tysiąca osób w jednym mieście. To smutny dowód na to, że opozycji coraz trudniej przekonać Ukraińców do rzucenia wyzwania władzom. Strajk zwołał lider partii Udar Witalij Kliczko.
Cisza przed burzą
Czy wirus apatii zaraził też wszystkich protestujących? Według niektórych mediów skrajny Prawy Sektor wykorzystał ten czas na przygotowanie się do dalszej, bardziej radykalnej walki.
Jak twierdzą eksperci, obecny stan zawieszenia protestów jest tylko ciszą przed burzą.
– Wojna uliczna zamieniła się w wojnę pozycyjną, gdzie różne strony okopały się na swoich pozycjach i czekają. Tyle tylko, że ten czas zagrał na korzyść rządzących, a nie protestujących – mówi „Rz" Wadym Karasiow, dyrektor kijowskiego Instytutu Polityki Globalnej. – Janukowycz idealnie wykorzystał ostatnie dwa tygodnie, przegrupował swoje siły, wymienił kadry, uspokoił nastroje w partii i zgasił bunt wewnątrz ugrupowania gwarancjami dla oligarchów. Zregenerował swoje siły i jest gotowy do walki, która go czeka.