Prezydent Meksyku Enrique Pena Nieto miał w zeszłą sobotę powód do otwarcia dobrego szampana – po 13 latach polowania siły bezpieczeństwa zatrzymały wreszcie najbardziej poszukiwanego bossa narkotykowej mafii, Joaquina Guzmana Loerę, zwanego „El Chapo".
Powód do zadowolenia tym większy, że to kolejna schwytana gruba ryba z mrocznego świata toczących krwawą wojnę z władzami (i z konkurentami) meksykańskich karteli narkotykowych.
Pułapka na „El Chapo"
Guzman stał na czele najlepiej zorganizowanego meksykańskiego kartelu Sinaloa. To armia bezwzględnych zabójców, niecofających się przed okrutnymi torturami i spektakularnymi zabójstwami mającymi odstraszyć przeciwników. Jej wyposażenia nie powstydziłaby się niejedna prowadząca wojnę partyzantka – gangsterzy posiadają najlepszą broń strzelecką, magazyny pełne materiałów wybuchowych, bazooki, a nawet rakiety przeciwlotnicze do walki z wojskowymi helikopterami. Właśnie taki arsenał zajęli policjanci, którzy 22 lutego złapali Guzmana. „El Chapo" siedział już raz w więzieniu, ale w 2001 r. zbiegł i ślad po nim zaginął. Szybko wrócił do swojego „wojska" i po krótkiej walce o wpływy stanął na czele kartelu Sinaloa. Okazał się tyle bezwzględny, co skuteczny, rozwijając przemyt twardych narkotyków do USA na niespotykaną wcześniej skalę. Amerykanie uznali go za tak groźnego przestępcę, że za jego schwytanie wyznaczyli nagrodę 5 milionów dolarów. Rząd Meksyku dorzucił do tego 30 mln peso (ok. 2,2 mln dolarów).
Współpraca meksykańskich policjantów i agentów amerykańskiej agencji antynarkotykowej (DEA) okazała się owocna. Pętla wokół Guzmana zaczęła się zaciskać już w listopadzie zeszłego roku, gdy wojskowi komandosi złapali kilka płotek z jego otoczenia. Dzięki informacjom uzyskanym podczas przesłuchań udało się im namierzyć wyższych rangą „oficerów".
W połowie lutego śledczy dowiedzieli się, że Guzman ukrywa się w mieście Mazatlan na wybrzeżu Pacyfiku. Uciekł tam z kwatery głównej w Culiacán, pod którą rozciąga się sieć podziemnych tuneli. Tworzą one labirynt, w którym sprawnie potrafią poruszać się tylko wtajemniczeni. Jesus Murillo Karam, prokurator generalny Meksyku, przyznał, że szefowie kartelu już raz zdołali uciec, gdy ścigających ich komandosów zatrzymały stalowe drzwi w jednym z tuneli. Nie udało się ich sforsować nawet przy użyciu ładunku wybuchowego.