Zredukowane liczebnie do ok. 139 tysięcy etatów, niereformowane, wskutek niedoinwestowania z trudem utrzymują poziom ustalony mniej więcej w połowie lat 90.
Po zlikwidowaniu potencjału nuklearnego na mocy porozumień z 1994 r. wojska Ukrainy opierają się współcześnie na uzbrojeniu konwencjonalnym, pochodzącym przede wszystkim z arsenałów b. ZSRR i własnych fabryk. Po czasach radzieckich gospodarka Ukrainy odziedziczyła potężnie rozbudowany przemysł zbrojeniowy, który z wyjątkiem broni strzeleckiej, śmigłowców, artylerii, systemów obrony przeciwlotniczej i lotnictwa myśliwskiego robił kompletny zestaw wojskowego wyposażenia, z elementami rakiet nośnych i broni kosmicznych na czele.
Obecnie ukraińska zbrojeniówka nadal produkuje niektóre rodzaje broni, jak nowoczesne, kierowane pociski przeciwpancerne, doskonałe systemy pasywnej radiolokacji, czołgi czy transportery na przyzwoitym poziomie, ale trafiają one niemal wyłącznie za granicę. W dziedzinie eksportu uzbrojenia Kijów odnosi nawet sukcesy: roczna wartość kontraktów przekracza miliard dolarów, ale własnej armii nie stać na zamówienie w ukraińskich fabrykach najnowocześniejszych wersji transporterów BTR czy rakiet.
Broń pancerna, jak dwie dekady temu, opiera się w armii na czołgach T-64 i T-80. Wojsko ma ich ponad 700.
Flota samolotów bojowych sięga niespełna 200 sztuk, to przeważnie 30-letnie, ale utrzymywane w gotowości do działania uderzeniowe Su-27 (a także Su-25 i inne maszyny starszej generacji) oraz wysokomanewrowe myśliwce Mig-29. – W ostatnich latach ze względu na ograniczenia finansowe bojową flotę powietrzną poddawano tylko niewielkim, wymuszonym modernizacjom. Wiele wartościowych samolotów pozostałych po likwidacji baz paktu warszawskiego Ukraińcy masowo sprzedawali m.in. do krajów afrykańskich – mówi Andrzej Kiński, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej".