Korespondencja z Kijowa
Po przerwie ukraiński parlament wrócił do pracy. Pod jego gmachem zebrała się pokaźna grupa manifestujących, którzy mieli zamiar wywrzeć presję na deputowanych i przekazać im swoje oczekiwania.
Z transparentami apelującymi o zdecydowane działania w kwestii Krymu oraz o jak najszybsze uwolnienie ostatnich 34 więźniów politycznych Majdanu czekali na wchodzących i wychodzących deputowanych. Prym wśród niezadowolonych wiedli przedstawiciele Samoobrony Majdanu. Członkowie kilku sotni utworzyli korytarze, którymi parlamentarzyści musieli przejść, jeżeli chcieli się dostać do budynku.
– Ta akcja to wynik rozczarowania naszą klasą polityczną, choć przecież od początku byliśmy świadomi, że to się tak musi skończyć – komentuje emocje tłumu 45-letni Ihor, członek siódmej sotni. Pochodzi z Iwano-Frankowska, jest elektrykiem. Na Majdanie od 30 listopada.
– Mam dwójkę dzieci, obydwoje chodzą na uniwersytet. Byli w Kijowie na euromajdanie, ale wrócili przed krwawym rozgonieniem protestu. Już wtedy zrozumiałem, że walka będzie do końca, że wygrać może tylko jedna strona – mówi Ihor.