Przeprowadzony na trzy tygodnie przed głosowaniem na kandydatów do Parlamentu Europejskiego sondaż dla dziennika „Guardian" przynosi szokujące wyniki. Okazuje się, że eurosceptyczna, a przede wszystkim populistyczna UK Independence Party zdobędzie w nich 31 proc. głosów, więcej niż laburzyści (28 proc.) i torysi (19 proc.). I to mimo że niemal każdego dnia lider ugrupowania Nigel Farage i jego współpracownicy są oskarżani o rasistowskie poglądy i skandaliczne wypowiedzi.
Instytut YouGov ustalił, że aż 60 proc. wyborców UKIP głosowało w wyborach parlamentarnych w 2010 r. na konserwatystów.
– David Cameron nie potrafił pogodzić eurosceptycznego i prounijnego skrzydła swojej partii. Dlatego coraz więcej eurosceptycznych zwolenników torysów popiera Farage'a – tłumaczy „Rz" John Springford, ekspert Center for European Reform w Londynie.
– Stosunek do Unii w brytyjskim społeczeństwie bardzo się pogorszył z dwóch powodów. Po pierwsze, chodzi o emigrację: najpierw w 2004 r. ruszyła wielka fala przyjazdów głównie z Polski, a teraz wybuchł strach przed masowym przyjazdem pracowników z Rumunii i Bułgarii. Po wtóre, kryzys strefy euro bardzo podciął wiarę Brytyjczyków w sens integracji europejskiej – uważa Springford.
Brytyjska gospodarka rozwija się w tym roku relatywnie szybko, wciąż jednak nie osiągnęła poziomu sprzed kryzysu. Wielka Brytania nie stała się też krajem bogatszym od Francji. Jednak Brytyjczycy obawiają się, że unia walutowa to początek budowy europejskiego superpaństwa, którego struktura nie będzie miała wiele wspólnego z potrzebami gospodarki rynkowej. Londyńska, przeważnie eurosceptyczna prasa systematycznie nagłaśnia nowe projekty integracji, takie jak unia bankowa. I przedstawia je w negatywnym świetle.