Co Ameryka zrobi dla Iraku?

Niespodziewana kampania islamistów w Iraku i błyskawiczny marsz na Bagdad wywołały polityczną burzę w Waszyngtonie.

Aktualizacja: 13.06.2014 13:53 Publikacja: 13.06.2014 13:13

Co Ameryka zrobi dla Iraku?

Foto: AFP

W czwartek Biały Dom potwierdził, że „udzieli pomocy" irackim siłom zbrojnym, choć na razie nie sprecyzowano na czym owa pomoc miałaby polegać. Irackiej armii najbardziej doskwiera brak wsparcia lotniczego i zapewne o taką formę pomocy militarnej będzie zbiegał rząd w Bagdadzie. Opowiadają się za tym również doradcy prezydenta Obamy.

Wiceprezydent Joseph R. Biden zadzwonił do premiera Nuriego al-Malikiego informując go o poparciu USA. Przedstawiciele Kongresu spotkali się z ekspertami Departamentu Stanu, którzy powstałą sytuację określają jako „bardzo poważną".

Po wycofaniu sił amerykańskich z Iraku w 2011 r. w kraju pozostały instalacje wojskowe, które Amerykanie mogliby wykorzystywać w razie potrzeby, choć obserwatorzy polityczni uważają, że ponowne, choćby nawet czysto operacyjne stacjonowanie Amerykanów byłoby niewskazane.

Obecnie w Iraku nie ma żadnych wojsk amerykańskich. Jak poinformowała rzeczniczka Departamentu Stanu z bazy pod Bagdadem ewakuowano także przedstawicieli firm zbrojeniowych dostarczających broń dla armii irackiej.

Prezydent wydał na razie tylko jedno oświadczenie dotyczące sytuacji w Iraku. Powiedział, że jego sztab kryzysowy „pracuje 24 godziny na dobę". Po spotkaniu z premierem Australii Tonym Abbotem stwierdził. że „nie wyklucza żadnej możliwości" by przeszkodzić dżihadystom w zadomowieniu się na dobre w Iraku.

Z drugiej strony amerykańscy komentatorzy zauważają jak delikatna sprawą jest podjęcie decyzji o powrocie do Iraku, gdzie życie straciło 4400 Amerykanów, a jak pokazują ostatnie wydarzenia efekty polityczne 9-letniego zaangażowania Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników pozostają mizerne.

Paradoksem politycznym powstałej sytuacji jest również to, że popierając działający głównie w interesie szyitów rząd Malikiego USA staja się mimowolnym, sojusznikiem Iranu, który od dawna wspiera swoich braci w wierze (doniesienia wywiadu amerykańskiego wskazują, że Irańczycy już wysłali paramilitarne Brygady Kuds do wsparcia władz w Bagdadzie). Z kolei odwrócenie się od Bagdadu oznaczałoby całkowite oddanie inicjatywy Teheranowi, a w rezultacie niemal pewny rozpad Iraku na część szyicka i sunnicką.

Kurdowie na północy i tak od dawna maja własne quasi-państwo, które okazało się wystarczająco silne, by w tym tygodniu odeprzeć islamistów wkraczających do Kirkuku. Opór bojowników kurdyjskich (peszmergów) okazał się skuteczny i dobrze zorganizowany, w przeciwieństwie do armii irackiej, która w Mosulu poszła w rozsypkę bez próby podjęcia walki.

Do sporów na temat odpowiedzialności za powstałą sytuacje doszło w Kongresie. Demokraci twierdzą, że u źródeł całego zamieszania w Iraku stoi błędna decyzja prezydenta Busha z 2003 r. o rozpoczęciu inwazji na reżim, który w istocie nie miał związków z Al Kaidą, zaś islamiści pojawili się w Iraku dopiero w wyniku wojennego chaosu i licznych błędów popełnionych w czasie tej misji.

W odpowiedzi republikanie, na czele z sen. Johnem McCainem krytykują Baracka Obamę za brak koncepcji działania i strategii na wypadek kryzysu. „Prezydent twierdzi, że nie wyklucza żadnej możliwości. To ma być strategia zwalczania islamistów?" - ironizował McCain.

Niezadowoleni są nawet niektórzy demokraci. Senator Richard Blumenthal z Connecticut zaapelował do Białego Domu o szybkie przedstawienie propozycji działań natychmiastowych i długoterminowych. Wskazał też na odpowiedzialność wspieranego przez USA rządu w Bagdadzie za powstałą sytuację. jak stwierdził to al Maliki uczynił z sunnitów obywateli drugiej kategorii wpychając ich w ten sposób w objęcia islamistów z ISIS.

Trwają też dyskusje ekspertów. Jedni uważają, że pozostawienie kilku tysięcy żołnierzy w Iraku oznaczałoby wsparcie dla reorganizowanej armii tego państwa. Inni twierdzą, że dla opętanych misją stworzenia kalifatu islamistów nie miałoby to większego znaczenia, a dwu-, trzytysięczny oddział i tak nie byłby w stanie nic zrobić.

Większość ekspertów zgadza się, że w obecnej sytuacji jedyną możliwością szybkiej i skutecznej pomocy dla armii irackiej pozostają ataki z powietrza na siły islamistów, co może spowolnić ich marsz na Bagdad. Decydującą walkę stoczyć muszą sami Irakijczycy, choć są poważne wątpliwości czy są na to gotowi. Na północy kraju okazało się, że największym deficytem armii jest rozpaczliwie niskie morale żołnierzy.

W czwartek Biały Dom potwierdził, że „udzieli pomocy" irackim siłom zbrojnym, choć na razie nie sprecyzowano na czym owa pomoc miałaby polegać. Irackiej armii najbardziej doskwiera brak wsparcia lotniczego i zapewne o taką formę pomocy militarnej będzie zbiegał rząd w Bagdadzie. Opowiadają się za tym również doradcy prezydenta Obamy.

Wiceprezydent Joseph R. Biden zadzwonił do premiera Nuriego al-Malikiego informując go o poparciu USA. Przedstawiciele Kongresu spotkali się z ekspertami Departamentu Stanu, którzy powstałą sytuację określają jako „bardzo poważną".

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021