Pomysłodawcą przedsięwzięcia był generał David Richards, obecnie przebywający na emeryturze. Po analizach, Narodowa Rady Bezpieczeństwa odrzuciła projekt tłumacząc, że jest zbyt ryzykowny i niebezpieczny.
Z planem zapoznały się najważniejsze osoby w Wielkiej Brytanii m.in. premier David Cameron oraz Martin Dempsey, zasłużony oficer wojskowy.
Gdy jeszcze 2 lata temu mówiono o zbyt dużej radykalności planu wsparcia rebeliantów, w zeszłym tygodniu prezydent Barack Obama zapowiedział, że chciałby uzyskać od Kongresu 500 milionów dolarów na wyszkolenie syryjskich bojowników. Czytaj więcej
Projekt brytyjski przewidywał przeprowadzanie szkoleń i umieszczenie baz w Turcji i Jordanii, jednak wymagał zaangażowania międzynarodowej koalicji – Zajęłoby to rok, ale dzięki temu syryjska opozycja zyskałaby czas na utworzenie rządu na emigracji – oceniał premier Wielkiej Brytanii. – W momencie, gdy armia byłaby gotowa, pomaszerowałaby pod osłoną odrzutowców oraz wsparcia sojuszników krajów Zatoki Perskiej na Damaszek – analizował Cameron.
Monzer Akbik, rzecznik syryjskiej opozycji powiedział, że międzynarodowa społeczność nie zapobiegła krwawym zbrodniom i nie wsparła rebeliantów. Zaprzepaszczono wielką okazję, która mogła uratować życie dziesiątkom tysięcy ludzi i ocalić świat od humanitarnej katastrofy.