Amerykański przywódca zaapelował do krajów całego świata – a szczególnie państw muzułmańskich – by przestały wspierać islamistów i przyłączyły się do działań koalicji.

Jej lotnictwo zaś cały czas atakuje cele w Syrii i Iraku na terenach zdobytych przez oddziały Państwa Islamskiego. W czwartek po raz drugi uderzyły na Irak francuskiej samoloty (po raz pierwszy od 19 września). Paryż zastrzegł wcześniej, że nie będzie prowadził działań bojowych na terenie Syrii.

W tym kraju skupionym na północy oddziałom kurdyjskim udało się po raz pierwszy powstrzymać ofensywę islamistów. W okolicach miasta Ajn al-Arab Kurdowie odparli ich atak. Dzień wcześniej rejon był bombardowany przez samoloty koalicji pod przewodem USA. Zniszczyły one znaczną ilość czołgów i wozów pancernych należących do islamistów, co prawdopodobnie umożliwiło kurdyjski sukces.

Jednocześnie Amerykanie i samoloty Zjednoczonych Emiratów Arabskich niszczyli tzw. modułowe rafinerie (czyli mobilne urządzenia do rafinacji ropy), których używają islamiści. Swoją wojnę o ustanowienie kalifatu finansują głównie z wydobycia ropy naftowej na zdobytych terenach Iraku. Dzięki temu zarabiali do 2 milionów dolarów dziennie, jeśli oczywiście rafinerie pracowały bez przeszkód. Jednak skutki ataków, w tym finansowe, nie są jeszcze znane.

Na te same tereny Iraku wkroczyły obecnie oddziały z sąsiedniego Iranu. Według oficjalnego oświadczenia Teheranu jego Gwardia Rewolucyjna odparła ataki bojówkarzy Państwa Islamskiego na irackie miasto Irbil.