To był chyba najmocniejszy fragment środowego, półgodzinnego wystąpienia ukraińskiego przywódcy przed Sejmem i Senatem.
– Podjęta w 2010 r. decyzja o neutralności nie zapewniła ani bezpieczeństwa, ani integralności kraju. Dlatego dziś na tej sali podjąłem decyzję o powrocie do polityki integracji ze strukturami euroatlantyckimi. Po powrocie do Kijowa złożę w Radzie Najwyższej wniosek o wycofanie statusu państwa pozostającego poza sojuszami wojskowymi – to oświadczenie polscy parlamentarzyści przyjęli długimi brawami.
Na słowa Poroszenki sala reagowała z entuzjazmem wielokrotnie. Ukraiński prezydent po polsku i ze znaczkiem „Solidarności" w klapie dziękował za wsparcie naszego kraju, zapewniając, że „przyjaciela poznaje się w biedzie". Przyznał, że Ukraina uległa „pacyfistycznej iluzji", nie wykorzystując kilka lat temu szansy na integrację z NATO i inwestując zbyt mało w modernizację sił zbrojnych.
W chwili gdy większość zachodnich przywódców nie wspomina już o aneksji Krymu, Poroszenko nazwał półwysep „otwartą raną" i zapewnił, że kiedyś będzie jeszcze nad nim powiewała ukraińska flaga. Odwołał się także do rzezi Polaków na Wołyniu w latach 1943–1944, cytując orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. o „wybaczeniu i prośbie o wybaczenie".
– Nie twórzmy polityki nad grobami, bo to do niczego nie prowadzi – apelował.