Większość gości na trybunie ustawionej na placu będzie reprezentowała państwa Trzeciego Świata. Rosja ma bowiem kłopoty nawet z sojusznikami.
Tuż przed świętem Uzbekistan – należący do WNP, ale dystansujący się od innych form postradzieckiej integracji – zasugerował, że jego prezydent Islam Karimow nie przyjedzie do Moskwy, gdyż będzie uczestniczył w uroczystościach we własnej stolicy. 9 maja jest również świętem w Uzbekistanie – tam nazywa się Dniem Pamięci i Żalu.
W czwartek doradca rosyjskiego prezydenta ds. międzynarodowych Jurij Uszakow zapewnił jednak, że Karimow przyjedzie do Moskwy. W ostatniej chwili prezydent otrzymał osobiste zaproszenie od Putina (który prawdopodobnie dzwonił do niego), gdy nawet sekretarz generalny ONZ został zaproszony na plac Czerwony tylko przez rosyjski rząd.
„Nie jest tajemnicą, że uzbecki przywódca bardzo ceni i lubi zainteresowanie okazywane jego osobie przez prezydentów innych krajów. Dlatego zgodził się przyjechać tylko po otrzymaniu osobistego zaproszenia od Władimira Putina" – tłumaczył decyzję Karimowa opozycyjny wobec niego portal informacyjny Fergana.ru.
Nikt w Rosji nie starał się natomiast o gości z Ukrainy. „Możliwe, że niektórzy nie przyjadą" – mówił wcześniej rzecznik Kremla o prezydentach ze Wspólnoty Niepodległych Państw, którzy dzień przed świętem mają odbyć uroczyste spotkanie. Pytany był o Petra Poroszenkę.
„Rz" nie udało się wyjaśnić w Kijowie, czy Ukrainę w ogóle ktokolwiek będzie reprezentował w czasie rosyjskiego święta. Do Moskwy nie przyjedzie też przywódca Mołdawii, a Aleksander Łukaszenko wyjedzie przed samą paradą, by przyjąć w Mińsku własną defiladę, w której będzie maszerowała amerykańska orkiestra wojskowa.
Jak poinformował „Rz" nasz MSZ, przedstawicielem Polski na trybunie będzie jedynie ambasador w Moskwie.