Nie miały ojców i były wytykane palcami. Po wojnie w Niemczech przyszło na świat co najmniej 200 tys. dzieci, których biologicznymi ojcami byli żołnierze alianckich wojsk. Winfried Behlau z Delmenhorst jest jednym z nich. Dopiero dziś otwarcie mówi o tym, że jego matka została zgwałcona.
Winfried Behlau miał 13 lat, kiedy mama mu lakonicznie zakomunikowała, że jest "ruskim dzieckiem". Potem już nigdy nie wspominała ani słowem o tym, co wydarzyło się latem 1945 r. w ziemiańskiej posiadłości jej rodziców w Ottendorfie w Prusach Wschodnich. Dopiero po kilkudziesięciu latach Behlau zapytał swoją ciotkę, czy wie coś o tym, czyim jest dzieckiem.
- Opowiedziała mi, że rosyjscy żołnierze kilkakrotnie gwałcili kobiety, które były na gospodarstwie. Jego matkę właściwie mieli oszczędzić, ponieważ miała dwie małe córeczki, ale raz jednak zgwałcił ją "jakiś mężczyzna o błękitnych oczach".
"Dzieci wrogów"
"Dziećmi wrogów" dopiero niedawno zajęli się naukowcy, jako obiektem badań.
Po tytułem "Vaterlos und ausgegrenzt" ("Bez ojca i wyalienowane") odbyła się w Hanowerze z inicjatywy Fundacji Volkswagena 2-dniowa międzynarodowa konferencja naukowa, na której dyskutowano na temat dzieci aliantów i żołnierzy Wehrmachtu. Byö on długo tematem tabu w społeczeństwie niemieckim.