– Byłem w poniedziałek na konwencji liderów republikanów: są załamani, bo ich plany wzięły w łeb – mówi „Rz" Bruce Stokes, jeden z dyrektorów prestiżowej waszyngtońskiej fundacji analitycznej Pew.
Na nieco ponad tydzień przed prawyborami w Iowa, początku wielomiesięcznej walki o nominację obu głównych partii w wyborach prezydenckich, po stronie republikanów absolutnym faworytem pozostaje miliarder Donald Trump. Chce na niego głosować 37 proc. republikańskich wyborców wobec 19 proc. opowiadających się za senatorem Teksasu Tedem Cruzem i 10 proc. za jego kolegą z Florydy Marco Rubio.
– Jeśli Trump dostanie nominację, wybory zakończą się dla nas spektakularną klęską – powiedział Bruce'owi Stokesowi jeden z liderów republikanów.
Ale po stronie demokratów nastroje nie są wcale lepsze. Tu jeszcze niedawno wydawało się, że nominację ma w kieszeni Hillary Clinton. Jednak w samym stanie Iowa szanse Clinton i byłego senatora z Vermont, zdeklarowanego „socjalisty" Berniego Sandersa, są teraz bardzo wyrównane. W skali kraju zaś Clinton może na razie liczyć na 53 proc. głosów demokratycznych wyborców, a jej oponent z 37 proc. poparcia stanowi coraz większe zagrożenie.
Taki rozwój kampanii zaskoczył najpoważniejszych amerykańskich ekspertów, tym bardziej że zarówno Trump, jak i Sanders głoszą program, który do niedawna wydawał się zupełnie nie do strawienia dla przytłaczającej większości elektoratu.