Rz: Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oświadczył w czwartek, że Ukraina nie zostanie członkiem Unii Europejskiej oraz NATO w ciągu najbliższych 20–25 lat. Czy to nie rozczarowuje Ukraińców?
Oksana Syroid: Myślę, że dzisiaj nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak ważne dla Ukraińców jest dążenie do Unii i sojuszu północnoatlantyckiego. Ale kraje, które dziś należą do zjednoczonej Europy, nie musiały walczyć o swoją europejskość, jak to robi Ukraina. Ukraińcy stawiają dzisiaj opór despotycznej i ohydnej cywilizacji, która chce pozbawić nas tej europejskości. Przed aneksją Krymu i wojną w Donbasie żyliśmy w przekonaniu, że jesteśmy bezpieczni. Bezpieczeństwo to było zagwarantowane przez kraje, które podpisały memorandum budapeszteńskie (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania oraz Rosja). Niestety, Ukraińcy już zrozumieli, że kraje te nie wywiązały się ze swoich zobowiązań i nie zamierzają wywiązywać się z nich w przyszłości. Pamiętajmy, że Kijów w ramach tego memorandum zrezygnował z broni atomowej. W konsekwencji znaleźliśmy się dzisiaj sam na sam z wrogiem i nie ma na świecie nikogo, kto mógłby stanąć w obronie Ukrainy.
Integracja z Unią Europejską była jednym z głównych celów protestujących na Majdanie. Zginęło wtedy ponad 100 osób. Dlaczego dopiero teraz wysoki urzędnik unijny stwierdził, że Ukraina w zasadzie nie ma żadnej perspektywy na wstąpienie do UE?
Trzeba zapytać o to Europejczyków, dlaczego milczeli przez dwa lata i nie poruszali tej kwestii. Nie wiem, jak w najbliższym czasie będzie wyglądała Unia Europejska. Najważniejsze dla mnie jest to, jak będzie wyglądała Ukraina. Europa jest bardzo pragmatyczna i jeżeli nasz kraj będzie rozwijał się w dobrym kierunku, europejscy politycy zmienią swoją retorykę w tej sprawie.
Na razie jednak europejscy politycy widzą, że na Ukrainie kwitnie korupcja i niebawem padnie rząd Arsenija Jaceniuka. Czy to nie odstrasza Brukseli?