Na obóz byłej sekretarz stanu padł blady strach. Najnowszy sondaż NBC News pokazuje, że Hillary Clinton popiera już tylko 50 proc. demokratycznych wyborców wobec 48 proc. dla senatora z Vermont, charyzmatycznego lewicowego Berniego Sandersa. To znacznie mniejsza przewaga niż jeszcze miesiąc temu, gdy obu polityków dzieliło 9 pkt proc.
Dlatego była szefowa amerykańskiej dyplomacji i jej mąż w ostatnich dniach odwiedzili wszystkie dzielnice Nowego Jorku, a także wiele miejscowości w stanie o tej samej nazwie. Na ulice metropolii wyszło tysiące wolontariuszy, równie wielu wydzwaniało do demokratycznych wyborców z prośbą o oddanie głosu na Hillary.
To powinno zadziałać. W stanie, w którym do 2009 r. była powszechnie szanowanym senatorem i w którym wciąż ma swoje główne mieszkanie, Clinton mogła liczyć według ostatnich sondaży przed głosowaniem na 57 proc. głosów przy 43 proc. dla swojego oponenta. Zwycięstwo przekłada się tu na aż 247 głosów elektorskich wobec 2384 potrzebnych do otrzymania demokratycznej nominacji.
Patrząc na statystyki, była sekretarz stanu po takim sukcesie mogłaby być pewna poparcia Partii Demokratycznej.
– Aby ją zdobyć, wystarczy, że do końca kampanii uzyska 33 proc. głosów względem 67 proc. dla Sandersa, który nigdy do tej pory nie uzyskał tak wysokiego rezultatu. Clinton najpewniej wygra w najbliższym czasie także w Pensylwanii, Marylandzie, Connecticut. Sanders może liczyć na zwycięstwo co najwyżej w Rhode Island – mówi „Rz" Bruce Stokes, dyrektor znanej fundacji badania opinii publicznej Pew w Waszyngtonie.