To chwila historyczna. Na przestrzeni siedmiu dekad będzie to dopiero siódme spotkanie na najwyższym szczeblu. Ostatni kongres zwołano w 1980 roku i - jak podkreślają kronikarze reżimu - jedynie jeden z przywódców państw blisko związanych z Koreą Północną wciąż sprawuje władzę: to Robert Mugabe, obecnie 92-letni prezydent Zimbabwe.

Nie wiadomo, co dokładnie przyniesie siódmy kongres, jednak z pewnością będzie to spotkanie oficjalnie pieczętujące pozycję Kim Dzong Una. Poprzedni szczyt nr 6 namaścił ojca obecnego przywódcy, Kim Dzong Ila na dziedzica północnokoreańskiej polityki. Po niespełna 5 latach czystek kadrowych i brutalnej walki z najmniejszymi oznakami niesubordynacji (m.in. rozstrzelanie Hyon Yong-chola, szefa obrony, rzekomo za przysypianie podczas wystąpień Kim Dzong Una. Generał został dosłownie rozniesiony na kawałki przy pomocy baterii 6 dział przeciwlotniczych kaliber 14,5 mm) najmłodszy Kim chce rozpocząć nowy rozdział dla swoich obywateli i kraju.

Figury jego ojca i dziadka stoją już przygotowane na majowe święto w sali zgromadzeń Mansudae. Mogą mierzyć nawet powyżej 6 metrów. To szacunki przybliżone na podstawie wzrostu żołnierzy trzymających przy nich wartę. Według Ministerstwa Zjednoczenia z Południa przeciętny Koreańczyk z Północy ma 158 cm. Być może gwardziści są wyżsi, jednak nie mając na to dokładnego potwierdzenia, można jedynie porównywać postacie na zdjęciu. Kim Dzong Il i Kim Ir Sen są ok. 3,75 raza więksi od ludzi. Naukowcy z Seulu twierdzą, że posągi mogą być zrobione z żywicy lub brązu. Ich koszt szacuje się w ramach tego samego wnioskowania z fotografii na ok. 877 tys. dolarów.

Posągi są kolorowe, bo w końcu przyszłość partii i Korei Północnej ma mienić się feerią barw. Rozpoczęcie kongresu poprzedzała 70-dniowa akcja obywateli. Zryw chęci do pracy, dawania z siebie wszystkiego co najlepsze i przy okazji dobry moment do tworzenia propagandy sukcesu. W praktyce od akcji można było brać wolne kupując urlop za pieniądze, militarne próby sił kończyły się ostatnio trzema nieudanymi testami rakiet jedna po drugiej, a sam Kim miał nie być w pełni informowany o stanie tych niepowodzeń. Do tego nawet w Polsce po raz kolejny wróciła kwestia zatrudniania obywateli Korei Północnej przez rozmaitych przedsiębiorców (za pośrednictwem kontraktów z firmami z Północy), który to proceder służy reżimowi jako kolejne pole do pozyskiwania zagranicznej waluty. Według danych międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka oraz południowokoreańskich ośrodków NGO sprowadzani pracownicy nie dostają gwarantowanych wynagrodzeń, ale muszą oddawać większość zarobionych pieniędzy rządowi.

Majowy kongres zbliża się coraz bardziej. Warto bacznie się mu przyglądać, ponieważ z pewnością półwysep może czekać dobra przyszłość, jednak to Północ musi wykazać się dobrą wolą. Inaczej znów zapanuje wszechobecny pat.