Uroczyste otwarcie ćwiczeń wojskowych pod kryptonimem „Noble Partner-2016" odbyło się w środę na lotnisku wojskowym w gruzińskiej miejscowości Waziani. W manewrach wojskowych, które potrwają do 26 maja, weźmie udział 1300 żołnierzy, w tym 650 żołnierzy amerykańskich oraz 150 brytyjskich. Po raz pierwszy na terenie Gruzji w manewrach wojskowych będzie uczestniczyło osiem amerykańskich czołgów typu M1A2 Abrams.
- Gruzja obowiązkowo zostanie członkiem NATO – mówił prezydent tego kraju Georgi Margwelaszwili podczas swojego wystąpienia na lotnisku w Waziani. Zagranicznych gości przywitali także minister obrony Gruzji oraz szef sztabu generalnego gruzińskiej armii.
Od samego początku władze w Tbilisi podkreślały, że manewry mają charakter wyłącznie obronny. Ale to nie przekonuje Rosji, której armia znajduje się w separatystycznych Abchazji i Osetii Południowej, oderwanych od Gruzji w 2008 roku. Władze Osetii Południowej, które wielokrotnie deklarowali chęć przyłączenia się do Federacji Rosyjskiej, całkowicie zamknęły granicę z Gruzją i postawiły swoje jednostki w stan gotowości bojowej.
Tymczasem rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oświadczyło, że „traktuje te manewry jako prowokacyjny krok, skierowany na świadomą destabilizację wojskowo-politycznej sytuacji w regionie zakaukaskim". W odpowiedzi na to gruzińska dyplomacja oświadczyła, że „Gruzja jest niepodległym i suwerennym krajem, który ma prawo przeprowadzać na swoim terytorium wszelkiego rodzaju manewry i ma prawo samodzielnie wybierać partnerów do współpracy wojskowej".
Mimo, że Gruzja nie jest członkiem NATO, tysiące gruzińskich żołnierzy uczestniczyło w operacjach Sojuszu w Iraku i Afganistanie. Kraj ten, zwłaszcza po wojnie z Rosją w 2008 roku, deklarował swoją gotowość do przyłączenia się do NATO. Ale główną przeszkodą ku temu są wciąż utracone w 2008 roku regiony, które Gruzja wciąż uznaje za swoje terytorium. Niepodległość Abchazji i Osetii Południowej uznały jedynie Rosja, Nikaragua, Wenezuela oraz takie wyspiarskie państewka jak Vanuatu czy Nauru.