- Rząd jest to winny parlamentowi, by przyjść i wyjaśnić nam (sytuację - red.) - powiedział Bob Seeley, poseł torysów z Isle of Wight. Seeley dodał, że jest sceptyczny co do interwencji w Syrii.
- Przedstawienie ich stanowiska przed izbą parlamentu pełną krytycznie nastawionych osób byłoby dobre dla rządu - dodał Seeley podkreślając, że jeśli rząd nie jest gotów na taką debatę, być może nie powinien podejmować interwencji w Syrii.
Jak pisze "The Guardian" posłowie torysów obawiają się, że jeśli Theresa May zdecyduje się na uderzenie na Syrię bez wsparcia parlamentu, a akcja ta przyniesie negatywne konsekwencje, np. ofiary wśród cywilów, albo utratę brytyjskiego samolotu wojskowego, wówczas May może zaszkodzić swojemu mniejszościowemu rządowi, któremu opozycja zarzuci, że podjął akcję bez zgody parlamentu.
Na ten sam aspekt sprawy zwraca uwagę Menzies Campbell z Liberalnych Demokratów. - Co jeśli straci samolot? Albo coś pójdzie źle? Będzie w naprawdę trudnej pozycji. Nie sądzę, aby mogła to przetrwać - mówi.
Debaty w parlamencie domaga się też Ken Clarke, jeden z najbardziej doświadczonych parlamentarzystów z Partii Konserwatywnej.