Wiceszef Komisji Europejskiej wybiera się w najbliższych tygodniach do Polski – dowiedziała się nieoficjalnie „Rzeczpospolita". Będzie rozmawiać o dalszych możliwych ustępstwach w prowadzonej przez KE procedurze praworządności.
W środę na cotygodniowym posiedzeniu Komisji pojawił się punkt poświęcony Polsce. – Wiceprzewodniczący KE poinformował o planowanej podróży i stwierdził, że ostatnie zmiany w ustawach sądowniczych to zbyt mało, żeby wycofać się z procedury praworządności. Przewodniczący Juncker powiedział, że w pełni go popiera – mówi nam nieoficjalnie przedstawiciel Komisji Europejskiej.
W ostatnich dniach media donosiły o rosnącym konflikcie między Jeanem-Claude'em Junckerem a Timmermansem: ten pierwszy miałby działać pragmatycznie i chcieć szybkiego zakończenia sporu z Polską. W ten sposób miałby zmniejszyć liczbę wyzwań dla jedności UE przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. Drugi chciałby działać bardziej pryncypialnie, również mając na myśli wybory. – Frans chciałby zostawić testament, a praworządność to dla niego bardzo poważna sprawa – mówi nam inne źródło w KE.
Dlaczego? Teorii jest wiele. Być może chce znów być komisarzem lub kandydatem socjalistów na przewodniczącego KE, a może po prostu nie chce stracić twarzy. Deklaracja Junckera we wtorek ma sygnalizować, że – przynajmniej na zewnątrz – Komisja wykazuje w tej sprawie jedność.
Na razie wewnątrz KE konflikt objawił się z pełną mocą w ostatni poniedziałek, gdy sekretariat generalny KE na czele z Martinem Selmayrem, najbliższym współpracownikiem Junckera, zaproponował wniesienie pod obrady KE w środę punktu o zakończeniu procedury naruszania prawa przez Polskę w sprawie zróżnicowanego wieku emerytalnego sędziów kobiet i mężczyzn. Ponieważ Polska to zmieniła, argumentował Selmayr, sprawy nie warto dalej ciągnąć. Jednak szef gabinetu Timmermansa był innego zdania, bo wniosek do unijnego sądu dotyczył nie tylko wieku emerytalnego, ale też kwestii zbytniego uzależnienia sędziów sądów powszechnych od ministra sprawiedliwości.