Wiadomo już, że serie rozmów koalicyjnych rozpoczną Zieloni z FDP. Oznacza to, że te dwie partie wyznaczą kanclerza?
Na to wygląda. FDP nie ma zbyt dużych szans na doprowadzenie do utworzenia pożądanej koalicji z CDU/CSU i Zielonymi. Ugrupowanie Armina Lascheta poniosło takie straty, że trudno byłoby uzasadnić, dlaczego kanclerzem miałby zostać kandydat, którego partia poniosła tak ogromne straty w wyborach. Naturalnym kandydatem pozostaje więc Olaf Scholz, który nie tylko wybory wygrał, ale też zdołał poprawić notowania SPD w spektakularny sposób. Nie ma tu jednak żadnego automatyzmu. Musi się porozumieć z Zielonymi i FDP. Liberałowie są trudnym partnerem. Ale i z Zielonymi nie będzie łatwo. Ugrupowanie to sprawia wrażenie, że otrzymało społeczny mandat na przeforsowanie polityki klimatycznej wyłącznie według własnego pomysłu, czego nie uzasadnia wynik wyborczy w postaci prawie 15 proc. głosów
Tak czy owak w przyszłej koalicji muszą być FDP oraz Zieloni. Czy mogą się porozumieć, mając diametralnie różne wizje zarówno w sprawie klimatu, jak i w zakresie polityki socjalnej, podatkowej, a także dotyczące wysokości długu publicznego?
Czytaj więcej
Priorytetem Angeli Merkel było utrzymanie naszego kraju w Unii. Dla rządu, który wyłoni się po wyborach, nie to będzie już w relacjach z Warszawą najważniejsze. Ryzyko polexitu rośnie.
Sądzę, że szanse na porozumienie są duże. Obie partie mają w swych elektoratach dużo młodych wyborców, co nie jest bez znaczenia w ocenie szans zbliżenia. Potrzebny będzie pragmatyzm. Trudność polega na tym, że doły partyjne Zielonych są znacznie bardziej zorientowane na lewo niż liderzy partii. Z drugiej strony obie partie, Zieloni i FDP, były długo w opozycji i chcą rządzić. Jest też presja społeczna, bo nie ma innej możliwości utworzenia rządu. Jest wprawdzie teoretyczna możliwość dalszego ciągu obecnej wielkiej koalicji pod wodzą SPD, ale oczekiwanie, że CDU/CSU mogłaby być obecnie mniejszym partnerem w takim układzie, jest nierealistyczne.