– Reprezentowanie prezydenta Rosji i narodu rosyjskiego na Ukrainie jest dla mnie honorem – ogłosił Michaił Zurabow po przybyciu na lotnisko pod Kijowem. Mówił po ukraińsku, co zostało pochwalone przez szefa tamtejszego MSZ Petra Poroszenkę. Zurabow przekazał mu listy uwierzytelniające na nazwisko prezydenta Wiktora Juszczenki. Wcześniej rosyjskie gazety pisały, że listy mogą być bez adresata.
W Rosji nie kryją, że Moskwa zwlekała z wysłaniem ambasadora do chwili, gdy stało się jasne, że Wiktor Juszczenko przegrał wybory prezydenckie w pierwszej turze 17 stycznia. Dał to do zrozumienia w sierpniowym liście do ukraińskiego lidera prezydent Dmitrij Miedwiediew. Oskarżył Juszczenkę o prowadzenie otwarcie „antyrosyjskiej polityki” i obwieścił, że wstrzyma się z wysłaniem ambasadora do chwili, gdy nastaną lepsze czasy.
– Za sprawą Juszczenki relacje między Ukrainą i Rosją pogorszyły się do tego stopnia, że Moskwa musiała jakoś zareagować – mówi „Rz” Kirił Tanajew, dyrektor Fundacji Efektywnej Polityki w Moskwie. – Choć wciąż nie wiadomo, kto wygra w drugiej turze, najważniejsza dla Moskwy zagadka została rozstrzygnięta: Juszczenko przegrał. Teraz nastąpił odpowiedni moment na pozytywny gest: wysłanie ambasadora – dodaje.
Zdaniem ekspertów w Kijowie Kreml chciał w ten sposób osłabić Juszczenkę.
– Moskwa ingeruje w ukraińską politykę i pozwala sobie na łamanie norm międzynarodowego prawa – mówi „Rz” Serhij Sołodkij, zastępca szefa Instytutu Polityki Światowej w Kijowie.