Pierwsza w historii konwencja Tea Party zaczęła się od ostrego ataku na prezydenta USA ze strony byłego kongresmana z Kolorado. – Ludzie, którzy nie potrafią nawet przeliterować słowa “głosowanie” ani wypowiedzieć go po angielsku, umieścili w Białym Domu zagorzałego socjalistycznego ideologa. Nazywa się on Barack Hussein Obama – grzmiał Tom Tancredo, nagrodzony za te słowa głośną owacją. – Prezydent i jego lewicowi sojusznicy w Kongresie wykorzystają każdą okazję, żeby zniszczyć konstytucję zanim będziemy mieli szansę ją uratować – ostrzegał Tancredo, który w 2008 roku walczył o nominację republikanów w wyborach prezydenckich. Polityk nie oszczędził też liderów Partii Republikańskiej. – Bogu dzięki, że John McCain przegrał te wybory – przekonywał, dodając, że jego prezydentura byłaby powtórzeniem rządów Busha pierwszego i Busha drugiego z wielkimi wydatkami budżetowymi i nijakim stanowiskiem wobec nielegalnej imigracji.
Według telewizji Fox News delegaci mieli w piątek opracować zestaw najważniejszych ideałów Tea Party, takich jak ochrona Konstytucji USA, dbanie o bezpieczeństwo narodowe i walka o odpowiedzialną politykę podatkową. Tea Party to bowiem ruch polityczny, którego zwolennicy stawiają sobie za wzór rebeliantów, którzy w 1773 roku w Bostonie doprowadzili do wybuchu rewolucji. Właśnie rewolucji chcieliby sympatycy Tea Party. Organizowane przez nich w 2009 roku protesty w wielu miastach gromadziły tłumy, którym nie podobały się pomysły prezydenta na reformę służby zdrowia czy stymulowanie gospodarki. Zwolennicy Tea Party zaczęli więc marzyć o stworzeniu poważnej trzeciej siły w USA.
[wyimek]Zwolennicy Tea Party biorą za wzór rebeliantów z Bostonu z 1773 r. [/wyimek]
Jeszcze przed pierwszym zjazdem w ruchu doszło jednak do poważnych podziałów. Wiele osób ogłosiło bojkot zjazdu, bo nie podobało im się m.in. to, że za udział w konwencji trzeba było zapłacić 549 dolarów. A żeby skosztować homara na bankiecie w towarzystwie Sarah Palin, dopłacić jeszcze 349 dolarów.
Wielu sympatyków Tea Party jest też oburzonych tym, że była kandydatka na prezydenta, która przemówi do delegatów, dostała za to 100 tysięcy dolarów. I to mimo że obiecała przeznaczyć te pieniądze na kampanię polityczną.