Sprzeczka dwóch siedemdziesięciolatków z Ayapan w południowo-wschodnim Meksyku nie zainteresowałaby zagranicznych mediów, gdyby nie przechowywali oni bezcennego skarbu odziedziczonego po przodkach. Tym skarbem jest lokalna odmiana zoque jednego z ponad 350 języków używanych w Meksyku. Fernando Nava, szef instytutu zajmującego się ochroną mowy meksykańskich Indian, wykorzystał ten incydent, by nagłośnić problem ginących języków. Oprócz używanej w Ayapan odmiany zoque, w Meksyku zagrożonych jest ponad 20 języków.
Z informacji przekazanych przez Navę BBC niewiele dowiadujemy się o dwóch Indianach i powodach, dla których przestali się do siebie odzywać. Jeśli – jak można podejrzewać – nie mówią innym językiem prócz ayapańskiego zoque, kto ma ich o to zapytać? Nava jest przekonany, że to nie żadna wojna. Nie okazują sobie wrogości, po prostu nie są już widywani razem. „Wiemy, że nie mieli ze sobą wiele wspólnego” – mówi Nava. Jego instytut próbuje skłonić innych mieszkańców Ayapan, by rozmawiali w lokalnym zoque. Nie traci nadziei, że dwaj starsi panowie nie zamkną się w sobie, ale będą próbowali przekazać znajomość języka bliskim. „Może za parę lat natkniemy się na inne osoby posługujące się płynnie tym językiem” – mówi Nava.
Zoque to język Indian z plemienia o tej samej nazwie, potomków Olmeków uważanych za twórców pierwszej cywilizacji Mezoameryki. Jego różne odmiany spotykane są dziś w stanach Veracruz, Oaxaca i Chiapas.80 procent mieszkańców ziemi posługuje się 83 językami. Przetrwanie 3500 najrzadszych jest w rękach – a raczej w ustach – zaledwie 0,2 procent ludzkości. Najbardziej zagrożone są te używane wyłącznie w mowie. Umierają wraz z ostatnimi ludźmi, którzy nimi władali. ONZ alarmuje, że co dwa tygodnie ginie jeden z prawie siedmiu tysięcy języków, jakimi posługują się obecnie ludzie. Jeśli nie uda się powstrzymać tej tendencji, do końca XXI wieku ubędzie ich prawie połowa. Języki giną znacznie szybciej niż zagrożone gatunki roślin i zwierząt – ostrzegają lingwiści.
Do najbardziej zagrożonych należą języki australijskich Aborygenów. Dwaj Meksykanie z Ayapan może przestaliby się na siebie boczyć, gdyby wiedzieli, że pewien Australijczyk nie ma z kim rozmawiać, bo nikt inny na świecie nie zna języka amurag. Amerykański językoznawca David Harrison, jeden z autorów opublikowanego niedawno studium o ginących językach, opisuje przypadek 80-letniej Australijki, jednej z trzech osób na świecie posługujących się yawuru, której udało się zarazić swą pasją do tego języka dzieci szkolne i zorganizować dla nich kurs. – Kiedy zapytaliśmy je, po co się tego uczą, odpowiedziały: „To wymierający język, musimy go opanować” – mówi cytowany przez AFP profesor Harrison. Przekazywanie z pokolenia na pokolenie to najbardziej skuteczny sposób ocalenia języka, by nie wymarł.
Tam, gdzie brak chętnych do nauki, pojawiają się badacze. Tak jak ci realizujący wspierany przez National Geographic Society projekt „Utrwalić języki”. Podróżując po świecie, spisują i rejestrują wymierające języki. Może pojawią się i w Ayapan, by nagrać wzajemne żale dwóch skłóconych Meksykanów.