– Unia Europejska musi być zjednoczona w sprawie Kosowa. Ale to nie znaczy, że wszystkie państwa członkowskie muszą uznać pojawienie się nowego kraju na mapie Europy – mówił wczoraj w Lublanie premier Słowenii Janez Janša. Jego kraj, jako pierwszy z grupy nowych członków, od 1 stycznia 2008 roku kieruje UE. I przez pół roku swojego przewodnictwa chce rozwiązać problem Kosowa, od lat pozostającego pod zarządem ONZ. Janša twierdzi, że Słowenia jest dobrym kandydatem na prowadzenie rozmów w sprawie Kosowa. – Mamy dobre relacje zarówno z Prisztiną, jak i z Belgradem – podkreślał. I przypomniał swoją własną historię.
Gdy pod koniec lat 80. siedział w więzieniu za wydawanie nielegalnej gazetki, to serbscy opozycjoniści upominali się o niego. Ale jednocześnie był świadkiem, jak źle serbscy oficerowie traktowali Albańczyków przebywających w więzieniu wojskowym.
– W naszej grupie było może pięciu Słoweńców, a Albańczyków ponad 30. Byli bici, pozbawieni dostępu do lekarstw. Slobodan Miloszević kazał traktować Albańczyków jak obywateli drugiej kategorii – wspomina.
Nie wszystkie kraje UE muszą uznać pojawienie się Kosowa na mapie Europy Janez Janša premier Słowenii
Słoweński premier wydaje się rozumieć dążenie Kosowa do pełnej niepodległości, ale wie, że to teraz niemożliwe. – Musimy znaleźć rozwiązanie stabilizujące sytuację w Kosowie. A dla pełnej niepodległości nie ma zgody Belgradu – podkreślał. I dał do zrozumienia, że jeśli dojdzie do ogłoszenia niepodległości, to będzie ona kontrolowana przez unijną misję.