Dlaczego ministrowie laickiego, neutralnego wyznaniowo państwa przysięgają (lub obiecują, bo w Hiszpanii mogą wybrać formułę) wierność konstytucji na Biblię i krucyfiks, zgodnie z rytuałem narzuconym przez generała Franco? Dlaczego wojsko i policja uczestniczą w katolickich procesjach? – oburza się lewicowa gazeta. Czy gdyby ministrem w Hiszpanii został muzułmanin, to przysięgałby na Koran? – zastanawia się i konkluduje: to sprawa, którą trzeba załatwić.

Podczas kampanii przed marcowymi wyborami do parlamentu „El Pais” zadał te pytania premierowi José Zapatero. Jednak szef rządu wypowiedział się przeciwko zmianom rytuału uroczystości państwowych, w których uczestniczy Juan Carlos I. Zwłaszcza jeśli – tak jak zaprzysiężenie rządu – odbywają się one w pałacu królewskim.

Skład „najnowocześniejszego rządu UE” – liczącego dziewięć kobiet i ośmiu mężczyzn – ironicznie skomentował zwycięzca wyborów we Włoszech Silvio Berlusconi. – Moim zdaniem jest zbyt różowy – ocenił przywódca prawicy. – We Włoszech w polityce przeważają mężczyźni, niełatwo więc znaleźć kobiety przygotowane do pracy w rządzie.

Zareplikowała mu – jakże by inaczej – kobieta odpowiadająca u hiszpańskich socjalistów za sprawy międzynarodowe, Elena Valenciano. Wyraziła przekonanie, że „we Włoszech, tak jak w Hiszpanii, jest wystarczająco dużo kobiet przygotowanych, inteligentnych i zdolnych do pełnienia funkcji ministra”, brakuje jedynie wiary w równość płci.