Dziś rozpoczyna się tydzień gorączkowych konsultacji unijnych polityków. W Luksemburgu spotkają się ministrowie spraw zagranicznych państw UE, w Gdańsku Angela Merkel będzie rozmawiać z Donaldem Tuskiem, a w Pradze Nicolas Sarkozy z Vaclavem Klausem. Wszystkie te wydarzenia były wcześniej zaplanowane, ale nieoczekiwanie – po piątkowej klęsce referendum w Irlandii – zmienił się ich charakter.
Obecny cel to zapewnienie ratyfikacji traktatu z Lizbony we wszystkich pozostałych państwach UE, a jest ich jeszcze osiem. Zanim w czwartek przywódcy unijni zażądają od irlandzkiego premiera przedstawienia propozycji wyjścia z kryzysu, chcą mieć pewność, że ten kryzys ogranicza się do Zielonej Wyspy. Tylko tam traktat lizboński musiał zostać poddany pod głosowanie w referendum.
Ze strony Wielkiej Brytanii słychać zapewnienia, że ratyfikacji dokona. Mniej pewne są Czechy, których eurosceptyczny prezydent Vaclav Klaus uznał w piątek, że traktat lizboński jest już martwy. Pozostali przywódcy zgodnie podchwycili apele przewodniczącego Komisji Europejskiej i deklarowali, że ratyfikacja musi być kontynuowana niezależnie od porażki w Irlandii. Miałoby to doprowadzić do sytuacji, w której Irlandczycy pozostaliby osamotnieni ze swoim „nie” i sami musieliby zaproponować sposób wyjścia z kryzysu.
Brianowi Cowenowi strategia izolowania Irlandii nie bardzo się podoba. – Chciałbym, żeby Europa zaproponowała jakieś rozwiązanie, a nie tylko sugerowała, że to problem Irlandii – powiedział premier. W żadnej ze swoich poreferendalnych wypowiedzi nie wykluczył możliwości powtórzenia referendum.
W najbliższy czwartek Cowen przyjedzie do Brukseli na szczyt unijnych przywódców, który będzie poświęcony analizie sytuacji po referendum w Irlandii.