Ambasadorowie, którzy zostali odwołani z krajów Unii po ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo, wkrótce wrócą na placówki – ogłosił szef dyplomacji Vuk Jeremić. To kolejny po aresztowaniu Karadżicia gest Serbii, który ma zbliżyć ten kraj do członkostwa w UE. – Robimy wszystko, by do końca roku uzyskać status kandydata do Unii – komentowali ministrowie w Belgradzie.
Na wzmożonych obrotach pracują też prokuratura i policja. Wczoraj wreszcie udało się ustalić, kim jest prawdziwy Dragan Dabić, którego dokumentami posługiwał się Radovan Karadżić. Mężczyzna o tym samym nazwisku ma 66 lat, jest emerytem i mieszka w mieście Ruma na północ od Belgradu. Właśnie w tym mieście wystawiono Karadżiciowi fałszywe dokumenty. Dowody tożsamości obu mężczyzn są identyczne z wyjątkiem fotografii. Zgadza się nawet fakt, że – tak jak Karadżić – Dragan Dabić ma córkę, syna i czworo wnucząt.
Dragan Dabić, pod którego podszywał się Karadżić, ma 66 lat i mieszka w Wojwodinie, w mieście Ruma
Emeryt był wczoraj w szoku. – Zamiast pracować w ogródku, bez przerwy odbieram telefony. Nachodzą mnie dziennikarze – mówił. Mężczyzna nie ma pojęcia, w jaki sposób Karadżić mógł mieć dostęp do jego dokumentów.
Prawdopodobnie w oszustwie pomógł znany w czasie wojny dowódca lokalnych oddziałów paramilitarnych, który od 2005 roku sam siedzi w celi Trybunału w Hadze. Slobodan Medić jest oskarżony o współudział w masakrze co najmniej ośmiu tysięcy Muzułmanów w Srebrenicy, za którą odpowiedzialność ponosi Karadżić. – Znajdziemy wszystkich, którzy pomagali Karadżiciowi, i postawimy przed sądem – zapowiedział Bruno Vekarić, rzecznik serbskiego prokuratora ds. zbrodni wojennych.