Do incydentu doszło późnym wieczorem. Na niewielkim placu, w pobliżu wjazdu do wschodniej, arabskiej, części Jerozolimy stała grupa izraelskich żołnierzy. W pewnym momencie na plac z wielką szybkością wjechało czarne terenowe BMW. Kierowca na widok umundurowanych mężczyzn dodał gazu i skierował maszynę prosto na nich.
Wszystko wydarzyło się w ciągu sekund i żołnierze nie mieli szans, żeby zareagować. Rozpędzony pojazd uderzył z impetem w grupę młodych mężczyzn. Jak później relacjonowali świadkowie, „w powietrze wyleciały bezwładne ciała”. Kierowca nie zdążył zahamować i rozbił samochód na ścianie budynku. Tam dosięgły go kule oficera.
Palestyńczyk zginął na miejscu, a 19 izraelskich żołnierzy zostało rannych. Policja przeprowadziła szybkie śledztwo i ustaliła, że napastnikiem był 19-letni Kassem Mughrabi – mieszkaniec wschodniej Jerozolimy.
„Mój syn został zamordowany. Nie dokonał żadnego zamachu. To był zwykły wypadek samochodowy” – powiedział Mahmoud Mughrabi, cytowany przez „Haarec” ojciec młodego człowieka. Podkreślił przy tym, że jego syn, który nie miał prawa jazdy, słabo prowadził samochód i najprawdopodobniej stracił panowanie nad kierownicą. – Przecież gdy uderzył w ścianę, zatrzymał samochód. Dlaczego go zabili? – pytał ojciec.
Jednocześnie – co w takich sytuacjach niemal się nie zdarza – życzył rannym żołnierzom szybkiego powrotu do zdrowia. Policja, która dokładnie zbadała okoliczności zdarzenia, nie ma jednak wątpliwości: 19-latek umyślnie staranował grupę żołnierzy. Jak ujawniła jedna z arabskich agencji prasowych, Kassam był członkiem Hamasu.