Wojna na Kaukazie uzmysłowiła nam wszystkim, jak dalekie spory i nacjonalizmy mogą się stać zarzewiem wielkiego niepokoju, który dotyczyć będzie nas wszystkich. Z pozoru lokalny konflikt stał się nagle pretekstem do zimnowojennej retoryki, którą podjęli najważniejsi politycy świata. Ale właśnie ta reakcja paradoksalnie daje szansę na bardzo pozytywny przebieg kolejnej dekady rozwoju Europy i to z wiodącą rolą Polski i polskich polityków. Dlaczego?
W czasie wojny rosyjsko-gruzińskiej przy dużej inspiracji i zaangażowaniu rządu polskiego narodziła się światowa potęga polityczna – Unia Europejska. Nawet sceptycy i przeciwnicy Unii muszą docenić rolę negocjacji upoważnionego legitymacją 27 państw prezydenta Francji Sarkozy’ego (wszak mamy prezydencję francuską). To nie Rada Bezpieczeństwa ONZ, która nie była wstanie wydać oświadczenia, nie OBWE, nie Stany Zjednoczone, ale Unia Europejska zatrzymała wojnę w Gruzji.
Mobilizacja ze strony Polski, nacisk na zorganizowanie szybkiego szczytu szefów państw Unii oraz stanowcza jednolita reakcja państw członkowskich udowodniła, że Unia Europejska nie jest już tylko ogromnie ważnym porozumieniem państw o znaczeniu gospodarczym, ale stała się właśnie światowym liderem politycznym.
Rok 2011, rok prezydencji polskiej w Unii, może być rokiem rozpoczęcia drugiej dekady nowej Europy – wielkiego politycznego otwarcia na Wschód
Wielu komentatorów całą swoją uwagę koncentrowało na skali sankcji wobec atakującej świat zachodni Rosji. A czyż największą sankcją dla Rosji nie jest niezgoda Zachodu na nowy podział wpływów? Jak wielkie znaczenie polityczne ma dziś jednoznaczne poparcie wszystkich krajów członkowskich Unii Europejskiej dla polsko-szwedzkiego planu Partnerstwa Wschodniego. I znów Polska i jakże spektakularny sukces polskiego rządu. Idea szybszego otwarcia na Wschód, kontestowana jeszcze podczas czerwcowego szczytu państw Unii, staje się dziś jej politycznym priorytetem.