Wyniki opublikowanych badań opinii publicznej są dla obozu kanclerz Angeli Merkel druzgocące. Partie chadeckie CDU/CSU mają poparcie już tylko jednej trzeciej obywateli. Ich przewaga nad socjaldemokratami (SPD) stopniała do sześciu punktów procentowych. – Jestem zdumiony, że zawirowania na rynkach finansowych w tak szybkim tempie przekładają się na zmianę politycznych preferencji – mówi prof. Arnulf Baring, znany z krytyki niemieckiego modelu państwa opiekuńczego.
Jeszcze nie tak dawno chadecja miała dwucyfrową przewagę nad SPD. Pozwalało to jej spać spokojnie i powoli przygotowywać się do paktowania z liberałami z FDP. To oni mieli zastąpić SPD w roli partnera koalicyjnego w przyszłym rządzie Angeli Merkel. Ale obywatele Niemiec, zajęci liczeniem strat na giełdzie, w funduszach emerytalnych i firmach ubezpieczeniowych, przypomnieli sobie, że to CDU trzy lata temu wypisała na swych sztandarach hasła gospodarczego neoliberalizmu.
– To jedna z przyczyn spadku popularności ugrupowań chadeckich. Drugą jest katastrofa CSU w Bawarii – tłumaczy Werner Patzelt, politolog z uniwersytetu w Dreźnie.
Jego zdaniem z CDU/CSU jest jak z Partią Republikańską w USA. To jej kandydatowi Johnowi McCainowi wieje w oczy wiatr kryzysu finansowego. McCainem jest w Niemczech Angela Merkel.
– Nie jest ona typem twardego polityka o cechach przywódczych, nieodzownych w sytuacjach kryzysowych – słychać na berlińskich salonach. To kolejna przyczyna, dla której obóz chadecji znalazł się nagle w defensywie. Merkel robi, co może. – Rządowe gwarancje dla prywatnych wkładów oszczędnościowych w bankach nieznacznie poprawiają nastroje, gdy cała gospodarka zmierza ku kryzysowi – tłumaczy Henrik Enderlein z Hertie School of Governance. Tego lękają się obywatele najbardziej, mając w pamięci niedawne czasy, gdy ich kraj nazywano chorym człowiekiem Europy.