– Moim zadaniem jest zakomunikowanie światu muzułmańskiemu, że Amerykanie nie są waszymi wrogami – powiedział Obama nadającej z Dubaju anglojęzycznej telewizji satelitarnej al Arabija. Decyzja o udzieleniu pierwszego oficjalnego wywiadu właśnie mediom arabskim ma charakter symboliczny.
Już w pierwszych godzinach urzędowania w Gabinecie Owalnym Obama zadzwonił do czterech bliskowschodnich przywódców, zaczynając od prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa. W zeszłym tygodniu mianował doświadczonego międzynarodowego negocjatora George’a Mitchella specjalnym wysłannikiem USA na Bliski Wschód. Były senator rozpoczął pierwszą misję wczoraj. Tuż przed jego odlotem Obama zaznaczył, że Mitchell ma pełne poparcie jego i sekretarz stanu Hillary Clinton i że „wszystko, co mówi, mówi w naszym imieniu”. Pierwszym zadaniem wysłannika jest wysłuchanie stron konfliktu w Strefie Gazy i próba utrwalenia kruchego zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem.
W wywiadzie dla al Arabii Obama podkreślił wsparcie dla Izraela i „fundamentalne znaczenie”, jakie dla Ameryki ma bezpieczeństwo tego państwa. Dodał jednak, że zależy mu na „nowym partnerstwie ze światem muzułmańskim opartym na wzajemnym szacunku i zrozumieniu”.
– Nie mogę szanować organizacji terrorystycznych, które zabijają niewinnych cywilów, ale ku światu muzułmańskiemu chcemy wyciągnąć przyjazną dłoń – zapowiedział. Dodał, że jako dziecko mieszkał w kraju muzułmańskim (w Indonezji) i ma w rodzinie muzułmanów (kenijscy krewni prezydenta).
Z ostrożną nadzieją mówił o szansach bliskowschodniego procesu pokojowego. – Myślę, że to możliwe, iż będziemy świadkami powstania państwa palestyńskiego, ale nie zamierzam określać ram czasowych – zaznaczył Obama. Z uznaniem wypowiedział się o saudyjskiej inicjatywie pokojowej, która zakłada między innymi wycofanie się Izraela do granic sprzed 1967 r., choć zaznaczył, że nie do końca zgadza się ze wszystkimi założeniami tego planu.