Unia musi odnowić dialog z USA

Kto sądzi, że wszelkie zło w stosunkach transatlantyckich zostało zawinione przez prezydenta George’a W. Busha, ten idealizuje przeszłość – piszą byli ambasadorzy Niemiec i Polski w USA

Aktualizacja: 06.02.2009 19:28 Publikacja: 05.02.2009 22:39

Red

Stosunki transatlantyckie są czymś więcej niż dyplomatycznym sojuszem. Są zakorzenione w historii i wspólnie wyznawanych wartościach. To było ich siłą. Ostatnio tej siły brakowało. Europejskie rządy współpracowały z Waszyngtonem, nieraz blisko, ale często z zachowaniem dyskrecji. Opinia publiczna w niektórych krajach unijnych oczekiwała raczej dystansu wobec Ameryki niż współpracy. Rządy tych krajów musiały zatem uważać, aby się nie narazić na zarzut bezkrytycznego zbliżenia do Ameryki. Polityczne pole manewru było ograniczone.

[srodtytul]Kandydat Europy[/srodtytul]

Wybór Baracka Obamy na prezydenta położył kres tej ambiwalencji. Obama był „kandydatem Europy”. Entuzjazm, jaki wzbudził, był czymś niespotykanym od lat. W Europie przepaść pomiędzy tym, co konieczne w polityce zagranicznej, a tym, co opłacalne w polityce wewnętrznej, została zasypana. To szansa w stosunkach transatlantyckich. Ale na jak długo?

[wyimek]Największą siłą wspólnoty transatlantyckiej pozostanie siła idei i wspólnych wartości[/wyimek]

Dyskusja o więźniach z Guantanamo jest pouczająca. Politycy prowadzą ją z uderzającą niepewnością. To, że nie można zawieść tak wychwalanego prezydenta USA, jest powtarzane jako oczywistość. Ale jak uzasadnić ewentualne przyjęcie więźniów z Guantanamo? Oczywiście ma to być akt solidarności, a nawet wdzięczności wobec Ameryki. Ale czy można polegać na takim uzasadnieniu? Jeśli nie, to jakimi interesami kierują się kraje europejskie (bo o Europie trudno tu mówić), podejmując decyzję o przyjęciu więźniów?

Bez jasnej definicji interesów narodowych i interesu europejskiego nie będzie spójnej polityki wobec Ameryki. To, że Unia nie ma przekonującej zdolności działania w polityce zagranicznej, nie ułatwia zadania. Trudno zawiesić współpracę transatlantycką do chwili, aż Unia rozwiąże swe problemy strukturalne.

[srodtytul]Nie szkodzić[/srodtytul]

Zasadnicza zgoda co do współpracy transatlantyckiej wydaje się możliwa już teraz. Do obu partnerów odnosi się stara łacińska zasada: primum non nocere, czyli: po pierwsze nie szkodzić. Po stronie europejskiej oznacza to: nawet jeżeli się z Amerykanami nie zgadzamy, nie wchodzimy w koalicje skierowane przeciwko nim. Ameryka powinna się z kolei poczuwać do tego, by nie rozgrywać dla taktycznych korzyści jednych Europejczyków przeciwko innym.

Ta minimalna zgoda będzie bezwartościowa, jeśli nie będziemy mieli pozytywnego programu działania. Nic nie robić, żeby się nie poróżnić – to nie jest pomysł na stosunki transatlantyckie.

Największy błąd, jaki można popełnić, to próbować wrócić do „starych, dobrych czasów”. Kto sądzi, że wszelkie zło w stosunkach transatlantyckich zostało zawinione przez prezydenta George’a W. Busha, ten idealizuje przeszłość. To nie był raj utracony. Nie tylko dlatego, że stosunki Europa – Ameryka nie były także wtedy bezproblemowe.

Co ważniejsze, świata lat 90. XX wieku już nie ma. Barack Obama, nawet gdyby chciał, też go nie przywróci. On musi się zmierzyć ze światem XXI wieku i właśnie do tego są mu potrzebni partnerzy w Europie.

Odnowa stosunków transatlantyckich wymaga debaty na temat interesów strategicznych – przede wszystkim geopolitycznych i gospodarczych – obu stron. W polityce klimatycznej mogą one być w pełni równoprawnymi partnerami w przywództwie. W dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego interesy są identyczne na poziomie zasad, zbieżne na poziomie praktyki. Ponieważ jednak Rosja jest zarówno częścią rozwiązania, jak i częścią problemu, w tej dziedzinie transatlantycka (i europejska) zdolność do współpracy będzie poddana próbie.

Europa ma wszelkie instrumenty ekonomiczne, aby zbudować sprawny system europejskiego bezpieczeństwa energetycznego. Musi on jednak być wkomponowany w całościową koncepcję strategiczną. Jej częścią musi też być odpowiedź na nowe wyzwania, takie jak przyszłość Arktyki. Bez współpracy z Ameryką taka strategia nie jest możliwa.

W tym kontekście pojawia się też m.in. problem możliwego członkostwa Turcji w Unii Europejskiej. Trzeba go potraktować jako problem geostrategiczny, nie rezygnując z charakteru Unii jako wspólnoty wartości. To samo dotyczy Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej, które potencjalnie może prowadzić do członkostwa tych krajów, zwłaszcza Ukrainy.

To wprawdzie decyzje europejskie, ale powinny one być częścią koncepcji strategicznej całej wspólnoty atlantyckiej. Środkowy Wschód, łącznie z Afganistanem i Pakistanem, ale także Iranem, to także jej część.

[srodtytul]Wspólnota dialogu[/srodtytul]

Dopóki my, Europejczycy, nie zdefiniujemy swoich interesów w tych regionach, nasze zaangażowanie wciąż będzie oceniane z punktu widzenia odpowiedzi na pytanie, czy i jak dalece chcemy pomóc Amerykanom. Skłonność do pomocy w tej chwili może być znaczna, ale na takim fundamencie nie można zbudować trwałych stosunków. Nastrój bowiem może się szybko zmienić.

Potrzebne jest nie tylko pragmatyczne działanie. Musimy odbudować transatlantycką wspólnotę dialogu. Mamy wiele doświadczeń – zdobywamy je na przykład w Afganistanie. To, czego brakuje, to dyskusja wychodząca poza sprawy doraźne, np. o zasadach współpracy NATO i UE.

Monachijska konferencja bezpieczeństwa może nam dostarczyć impulsów. Największą siłą wspólnoty transatlantyckiej pozostanie siła idei i wspólnych wartości. W obliczu nowych wyzwań potrzebujemy tej siły jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.

[i]Artykuł ukazuje się również w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”[/i]

[i]Wolfgang Ischinger jest byłym ambasadorem Niemiec w USA, przewodniczącym monachijskiej konferencji bezpieczeństwa

Janusz Reiter jest byłym ambasadorem Polski w USA, wiceprezesem zarządu Presspubliki[/i]

[i]Artykuł ukazuje się również w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”[/i]

Stosunki transatlantyckie są czymś więcej niż dyplomatycznym sojuszem. Są zakorzenione w historii i wspólnie wyznawanych wartościach. To było ich siłą. Ostatnio tej siły brakowało. Europejskie rządy współpracowały z Waszyngtonem, nieraz blisko, ale często z zachowaniem dyskrecji. Opinia publiczna w niektórych krajach unijnych oczekiwała raczej dystansu wobec Ameryki niż współpracy. Rządy tych krajów musiały zatem uważać, aby się nie narazić na zarzut bezkrytycznego zbliżenia do Ameryki. Polityczne pole manewru było ograniczone.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019