– Wybory pokazały, że izraelskie społeczeństwo totalnie się zmieniło – mówi „Rz” Szewach Weiss, profesor nauk politycznych, były ambasador Izraela w Polsce. – Przez pierwsze trzy dekady istnienia Izraela lewica miała zawsze ogromną większość, teraz skurczyła się do jednej piątej Knesetu – zauważa.
Dwie najsilniejsze obecnie izraelskie partie zdobyły niemal równy wynik. Centrowa Kadima będzie miała 28 miejsc w 120-osobowym Knesecie, a prawicowo-narodowy Likud – 27. Szef tego ostatniego Benjamin Netanjahu powiedział, że chce stworzyć nowy rząd, wchodząc w koalicję z trzecim w kolejności ugrupowaniem – prawicową partią imigrantów Naszym Domem Izrael, który zdobył 15 mandatów, oraz z innymi, mniejszymi partiami nacjonalistycznymi.
Szef Naszego Domu Awigdor Lieberman powiedział, że jest gotów wejść w koalicję zarówno z Kadimą, jak i Likudem. Dodał jednak, że marzy mu się „rząd nacjonalistyczny”. – Lieberman jest zwycięzcą tych wyborów. Od tego, z kim się sprzymierzy, zależy, kto zostanie premierem – mówi prof. Menachem Hofnung z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Hebrajskiego.
Prezydent Szymon Peres powierzy misję stworzenia rządu prawdopodobnie szefowi Likudu, który ponaddwukrotnie zwiększył liczbę mandatów i – w odróżnieniu od zwycięskiej Kadimy – jest w stanie zgromadzić wokół siebie większość deputowanych. Według dziennika „Haarec” może liczyć na 63 – 64 głosy, podczas gdy szefowa Kadimy Cipi Liwni nie zdołałaby zyskać więcej niż 57. Jeżeli te wyliczenia są trafne, pierwszy raz w historii Izraela zwycięskie ugrupowanie nie stworzy nowego gabinetu. Przewiduje się, że negocjacje potrwają kilka tygodni – kandydat na premiera ma 42 dni na stworzenie rządu.
Czarno swoją przyszłość widzą Palestyńczycy. – Skoro rząd centrowej Kadimy przeprowadził ofensywę na Gazę, w której zginęło ponad 1300 naszych rodaków, to czego można oczekiwać od nacjonalistów? – pytają. Według dziennika Autonomii Palestyńskiej „Al Hajat al Dżadida” niezależnie od tego, kto utworzy rząd, Palestyńczykom nie przyniesie on niczego dobrego. Wszystkie główne partie izraelskie „opowiadają się bowiem za tym samym: zabójstwami, kolonizacją i zniszczeniami” – napisała gazeta. W podobnym duchu wypowiedział się Fawzi Barhum, rzecznik rządzącego w Strefie Gazy Hamasu. – Wyniki wyborów nie mają żadnego znaczenia – powiedział.