– W oburzający sposób Janę z ofiary przestępstwa przerobili na winną jego popełnienia – mówi „Rz” wiceprzewodniczący Białoruskiego Komitetu Helsińskiego (BKH) Hary Pahaniajła. – Po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku nie mam wątpliwości, że sąd, milicja oraz prokuratura postępowały wobec niej z naruszeniem prawa – mówi Pahaniajła. W imieniu BKH zwrócił się już do prokuratury z prośbą o oprotestowanie wyroku wydanego na Polakową przez sąd w Soligorsku 3 marca. Wówczas Polakowa została skazana na dwa i pół roku robót przymusowych za rzekome złożenie fałszywego donosu na oficera milicji. Oficera, w gabinecie którego pobito ją jesienią zeszłego roku za to, że brała udział w kampanii wyborczej do parlamentu jako aktywistka sztabu wyborczego Olgi Kazulinej, córki Aleksandra Kazulina, byłego więźnia politycznego i przeciwnika Aleksandra Łukaszenki.
Z komisariatu zabrała ją karetka pogotowia ratunkowego, a lekarze stwierdzili u Polakowej obrażenia wymagające specjalistycznej kuracji. Następnego dnia kobieta złożyła skargę do prokuratury. A ta – zamiast szukać winnego pobicia – oskarżyła aktywistkę o bezpodstawne oskarżenia wobec funkcjonariusza milicji.
[srodtytul]Walka o uniewinnienie, choćby pośmiertne[/srodtytul]
Obecny na rozprawie znany białoruski obrońca praw człowieka Walery Szczukin przekonuje „Rz”, że podczas procesu doszło do rażących naruszeń procedury. Potwierdza to Pahaniajła: – Z uzasadnienia wyroku wynika, że kwalifikacja rzekomo popełnionego przez Polakową przestępstwa została zmieniona na zagrożoną surowszą karą w ostatnim dniu procesu i to bez ogłoszenia przewidzianej przez prawo co najmniej pięciodniowej przerwy. – To złamanie procedury i podstawa do uniewinnienia Jany, niestety już pośmiertnego – tłumaczy. Jego zdaniem prokuratura powinna zbadać wszystkie okoliczności, które doprowadziły Polakową do stanu skrajnego załamania.
[srodtytul]Zabiła ją gazeta?[/srodtytul]