Debata nad rozpoczęciem rozmów o akcesji do Unii trwa już od piątku. Jeśli islandzki parlament pozwoli koalicji z prounijnego Sojuszu Demokratycznego i bardziej eurosceptycznej Zielonej Lewicy na rozpoczęcie negocjacji w sprawie wstąpienia do UE, Islandczycy będą musieli zadecydować w referendum, czy chcą zostać obywatelami Unii. Islandzki rząd chce wysłać wniosek o rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych do Brukseli już pod koniec lipca. Temu stanowczo sprzeciwia się opozycja, która obawia się unijnych ograniczeń dla rybaków. Chce więc przeprowadzenia dwóch referendów: jednego z pytaniem, czy wstępować do UE, oraz drugiego dotyczącego terminu. Rząd chce tylko pierwszego.
– Jesteśmy blisko demokratycznej konkluzji w tej kwestii, konkluzji, która ułatwi nasze gospodarcze odrodzenie – oświadczyła premier Johanna Sigurdadottir podczas debaty. Islandzki rząd liczy na to, że kraj znajdzie się w Unii najpóźniej w 2011 roku. Większość Islandczyków uważa, że jest to jedyne wyjście dla słabo zaludnionej wyspy, ciężko dotkniętej przez światowy kryzys finansowy. Za rozmowami akcesyjnymi z Unią jest według sondaży aż 61,2 proc. Islandczyków.