Jak podał dziennik „The Sunday Telegraph”, największa farma pani Mugabe, z której wyrzucono wcześniej białego właściciela, sprzedaje rocznie Nestlé niemal milion litrów mleka. Kierownictwo szwajcarskiej firmy zapewnia, że nie podpisało kontraktu z farmą, ale skupuje od niej mleko za gotówkę. Robert i Grace Mugabe znajdują się wśród osób objętych sankcjami USA i Unii Europejskiej. Ponieważ jednak Nestlé ma siedzibę w nienależącej do UE Szwajcarii, może legalnie prowadzić interesy z Mugabe.
– Bez dwóch zdań jest to moralnie niedopuszczalne. Farmy zostały przecież przejęte z pogwałceniem wszelkich praw – mówi „Rz” Clayton Peel, wiceszef BZS, organizacji uchodźców z Zimbabwe z siedzibą w Anglii.
Od 2002 roku Grace Mugabe odebrała białym pięć najbardziej dochodowych farm. Zbrojne bojówki partii rządzącej zastraszały właścicieli, zmuszając ich do sprzedawania ziemi po śmiesznie niskich cenach. Opornych po prostu wyganiano, przejmując ich ziemię, zabudowania i sprzęt. Zagarnąwszy 4856 hektarów ziemi, Grace Mugabe utworzyła prawdziwe imperium rolne. W ręce żony dyktatora wpadła m.in. w 2003 roku największa farma w Zimbabwe – Gushungo. To ona dostarcza mleko zakładom Nestlé w pobliskim Harare. Poprzedni właściciel Ian Webster, regularnie napadany przez bojówkarzy Mugabe, sprzedał ją za jedną czwartą rynkowej ceny. „Kiedy tu przyjechaliśmy, kiepsko wyglądała. Musiałam ciężko pracować, żeby doprowadzić ją do stanu, w którym jest dziś” – przekonywała Grace Mugabe w niedawnym wywiadzie dla miejscowego dziennika „The Herald”.
Co na to Nestlé? „Gdybyśmy zamknęli interesy w Zimbabwe, doprowadzilibyśmy do braków żywności i zlikwidowania setek miejsc pracy” – tłumaczyła spółka w wydanym wczoraj komunikacie. Peela to nie przekonuje. – Czy Nestlé chodzi naprawdę o naszych robotników, czy też raczej o własne zyski? – pyta.
O dostawach mleka do Nestlé donieśli mediom zresztą sami robotnicy zatrudnieni na farmie, niezadowoleni z warunków pracy.