– Znaleźliśmy się w sytuacji nieznanej naszemu pokoleniu polityków. Teraz wyzwaniem dla głównych partii jest stworzenie większości, która będzie odzwierciedlała wolę brytyjskiego społeczeństwa – mówił premier Gordon Brown, gdy stało się jasne, że czwartkowe wybory do Izby Gmin nie wyłoniły zdecydowanego zwycięzcy.
Pierwszy raz od 36 lat w Wielkiej Brytanii powstał tzw. zawieszony parlament. Chociaż torysi zdobyli najwięcej mandatów, nie uzyskali bezwzględnej większości. Tymczasem eksperci ostrzegają, że jak najszybsze powołanie silnego rządu jest konieczne, by skutecznie walczyć z recesją i gigantycznym długiem publicznym, równym zadłużeniu Grecji.
– Rynek powinien być przygotowany na taki wynik, ale już w piątek zareagował nerwowo, bo funt się osłabił – mówi Tim Knox z Centre for Policy Studies w Londynie.
Jeszcze zanim napłynęły wyniki z wszystkich okręgów, przywódca konserwatystów David Cameron zaproponował Liberalnym Demokratom negocjacje w sprawie utworzenia koalicji.
– Moglibyśmy dać gwarancje różnym partiom w ważnych dla nich sprawach i utworzyć rząd mniejszościowy. Ale uważam, że jest szansa stworzenia bardziej stabilnego rządu. Dlatego mam szeroką ofertę dla Liberalnych Demokratów – mówił. Nie wykluczył nawet kompromisu w sprawie zmiany systemu wyborczego, co było podstawowym warunkiem liberałów.